Dwanaście spotkań singlowych, grubo ponad 50 tysięcy rozśpiewanych widzów na polu Albatros ośrodka Le Golf National, skąd prawie widać Wersal, ogromne emocje sportowe zakończone sukcesem Europy – niedzielna klasyka finału Pucharu Rydera w wydaniu francuskim nikogo, poza ekipą USA, nie zawiodła.
Kapitanowie zrobili swoje, pary zostały wyznaczone, każdy wiedział, że Europa prowadząca po dwóch dniach 10:6, chce czterech zwycięstw i remisu, by odbić puchar Ameryce. Drużyna USA potrzebowała ośmiu wygranych meczów, by zremisować i zachować trofeum do 2020 roku.
Zaczęli Rory McIlroy i Justin Thomas, stoczyli świetny mecz, w którym po 17 dołkach był remis, lecz na ostatnim Irlandczyk posłał piłkę do bunkra, piłka mocno wbita w piach nie dała szans Rory'emu na remis. Desperacka próba obrony wyniku skończyła się w wodzie. Amerykanie odrobili jeden z czterech punktów straty.
Po chwili Webb Simpson nieczekiwanie zwyciężył lidera ekipy europejskiej Justina Rose'a, trzeci punkt odrobił Tony Finau. Amerykański debiutant bardzo wysoko pokonał debiutanta z Europy Tommy'ego Fleetwooda, choć w deblach Anglik grał rewelacyjnie. Na tablicy wyników wyświetlono: tylko 10,5:9,5 dla Europy (w starciu Paula Caseya z Brooksem Koepką padł remis).
Plan kapitana Jima Furyka wydawał się działać, golfiści USA rzeczywiście szybko odrabiali straty, góra tablicy była czerwona, ale dół jednak lśnił na niebiesko. Pierwszy cały punkt zdobył dla Europy Thorbjoern Olesen, debiutant z Danii, który grał wcześniej tylko raz, w piątek, potem kapitan (też Duńczyk) posadził go na ławce rezerwowych.