Najpierw były ciężkie chmury i mgła. Później w Whistler zaczął padać deszcz, by po kilkunastu minutach zamienić się w gęsty, mokry śnieg. Kiedy zniechęcony Sikora mijał metę, wyjrzało słońce. – Cztery pory roku w pół godziny – skomentował huśtawkę pogodową prezes Polskiego Związku Biathlonu Zbigniew Waśkiewicz.
O rosnącej formie Sikory mówił trener Roman Bondaruk, potwierdzeniem był wygrany nieoficjalny sprawdzian na dystansie 8,3 km na olimpijskich trasach w Whistler Park, zorganizowany przez zawodników Polski, Estonii, Ukrainy, Słowenii i Słowacji. Sikora nie strzelał wprawdzie rewelacyjnie, dwa razy spudłował, ale pobiegł świetnie.
[srodtytul]Prysły marzenia[/srodtytul]
[wyimek] [b][link=http://www.rp.pl/temat/380484.html]Zobacz nasz serwis olimpijski: Vancouver 2010[/link][/b][/wyimek]
Kiedy w niedzielę przed południem ruszał na trasę z nr. 32, spadały już pierwsze krople deszczu. Biegnący przed nim legendarny Ole Einar Bjoerndalen swoje szanse na kolejny złoty medal igrzysk (ma ich pięć) pogrzebał już podczas pierwszej wizyty na strzelnicy. Spudłował trzy razy, a to oznaczało, że musiał dodatkowo przebiec 450 metrów. Norweg walczył jednak do końca i choć w pozycji stojącej raz jeszcze nie trafił w cel, to pokonał wielu z tych, którzy strzelali bezbłędnie.