To był ostatni akord tak udanych dla polskich sportowców zimowych igrzysk olimpijskich. Medaliści z Vancouver i ich trenerzy najpierw gościli na śniadaniu u prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego żony, później wszyscy spotkali się na uroczystej gali w Centrum Olimpijskim.

Prezydent błysnął znajomością sportu, przypomniał wspaniały bieg Justyny Kowalczyk po złoty medal i dodał, że taka ambitna walka przydałaby się Polakom w wielu dziedzinach. – Już pani przegrywała, a jednak wygrała, to było niesamowite – podsumował wyczyny trzykrotnej medalistki igrzysk, by następnie jej i Adamowi Małyszowi wręczyć Krzyże Komandorskie z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Łyżwiarki szybkie, które w Vancouver zdobyły brązowy medal w sztafecie, ich trenerzy oraz Hannu Lepistoe i Aleksander Wierietielny (nieobecny z powody choroby) otrzymali Krzyże Kawalerskie. Kowalczyk i Małysz podziękowali trenerom i członkom swych sztabów szkoleniowych. – To dzięki nim zdobyłam trzy medale, to dzięki nim pokonałam o kilka centymetrów Marit Bjoergen – mówiła Kowalczyk.

Hannu Lepistoe – wychowawca plejady mistrzów – nigdy wcześniej nie otrzymał tylu nagród, państwowych orderów i braw przy podniesionej kurtynie. Wiadomo też, że umowa z Finem została przedłużona na kolejny rok. – A co będzie dalej, zobaczymy – mówi prezes PZN Apoloniusz Tajner. – Jeśli Małysz wciąż będzie skakał, Lepistoe zostanie na dłużej.

Gala była dobrą okazją, by w towarzystwie sponsorów wręczyć medalistom i trenerom premie za medale. – To są symboliczne czeki – uspokoił prezes PKOl Piotr Nurowski. – Gotówka wpłynęła na konta nagrodzonych dzień wcześniej – powiedział. – A na koniec pomówmy jeszcze o dopingu – zagaił. I po efektownej pauzie dodał: – Oczywiście o wspaniałym dopingu polskich kibiców. Jest najpiękniejszy.