Sezon trwa dopiero dwa miesiące, ale już można powiedzieć, że jest najlepszym w karierze Polki. Wcześniej Kowalczyk stawała na podium Pucharu Świata dwa razy, w estońskim Otepaeae: w styczniu 2006 roku była tam trzecia, rok później pierwsza. W tym sezonie Polka w co drugim biegu zajmuje miejsce w czołowej trójce. Tak było w Kuusamo w biegu na 10 km stylem klasycznym i już cztery razy w Tour de Ski, najbardziej prestiżowej imprezie sezonu.
W piątkowym sprincie w Asiago lepsze od Kowalczyk były tylko Szwedka Charlotte Kalla, jedna z niewielu młodszych od Polki narciarek w światowej czołówce, i Rosjanka Natalia Korostielewa.
Do końca Tour de Ski zostały dwa biegi w Val di Fiemme: w sobotę na 10 km stylem klasycznym ze wspólnego startu, a w niedzielę na 9 km na dochodzenie stylem dowolnym, z morderczym finałowym podbiegiem pod górę Alpe Cermis. W klasyfikacji generalnej Kowalczyk wciąż jest na trzecim miejscu. Jeśli je utrzyma, dostanie 50 tysięcy franków szwajcarskich premii i aż 240 dodatkowych punktów PŚ (zwyciężczyni otrzyma 400, drugie miejsce zapewnia 320 pkt). W Asiago Polka zmniejszyła stratę do prowadzącej w klasyfikacji łącznej Virpi Kuitunen (była dopiero jedenasta) i powiększyła przewagę nad grupą goniących ją rywalek. Z czołówki tylko Charlotte Kalla była tego dnia nie do pokonania.
Polka stanęła na starcie przeziębiona, po wzięciu antybiotyków, ale przeziębienia są wpisane w jej sport tak samo jak smarowanie nart. Kto nie wiedział o chorobie, nie domyśliłby się, oglądając biegi Polki. Ćwierćfinały i półfinały Kowalczyk wygrała w świetnym stylu. Ruszała mocno ze startu i pilnowała przewagi do mety. Chciała tak zrobić również w finale, ale Kalla narzuciła jeszcze mocniejsze tempo. Na ostatniej prostej przed metą Polkę wyprzedziła jeszcze Korostielewa.