Zima czekała na pierwszy weekend Pucharu Świata w skokach. Sypać zaczęło tuż przed rozpoczęciem pierwszej serii. Przez całe przygotowania skoczkowie niemal wszystkich reprezentacji musieli sobie radzić bez śniegu, jedynie Austriacy wybrali się do Falun, gdzie mogli poskakać w prawdziwie zimowych warunkach. Polacy mieli do dyspozycji tory lodowe, ale lądowali na igelicie.
Wyniki konkursu w Wiśle:
Nic dziwnego, że wielu skoczków w Wiśle, przy lądowaniu było bardzo ostrożnych i rezygnowało z telemarku. Zeskok też nie był najlepszy. Organizatorzy musieli go sztucznie naśnieżać, ale stwardniał trochę dopiero, gdy przyszedł lekki mróz. Były wyboje, wielu skoczków chwiało się, niektórzy mieli upadki.
Po sobotnim konkursie drużynowym polscy kibice mogli się uspokoić. Zawodnicy Stefana Horngachera wygrali, choć do samego końca trzeba było drżeć o wynik po dobrych skokach Niemców. Zwycięstwo zapewnił Polakom Kamil Stoch. Widać, że forma polskich skoczków idzie do góry, a podobno jeszcze nie jest najwyższa (najlepiej, ma być w czasie Turnieju Czterech Skoczni i na MŚ w Seefeld).
Sam Stoch narzeka, że jego prędkość na progu nie jest najwyższa i cały czas pracuje nad optymalną pozycją najazdową. Nie przeszkadza mu to pokazywać, że jest prawdziwym mistrzem.
Pod koniec pierwszej serii w niedzielę chyba popsuły się warunki, bo kiepsko skakali faworyci. Stefan Kraft osiągnął tylko 119,5 m, Richard Freitag 120 m, nawet 122,5 m Roberta Johanssona wystarczyło do zajęcia jedynie 14. pozycji.