Piwnica pełna pamiątek

Adam Małysz opowiada o rozwoju swej dyscypliny, chęci uczenia młodych i spojrzeniu w przyszłość po karierze

Aktualizacja: 29.11.2008 01:03 Publikacja: 28.11.2008 18:03

Adam Małysz

Adam Małysz

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]Rz: 15. sezon w PŚ daje panu prawo do oceniania tego, co się działo i dzieje w skokach. Co przez te lata najbardziej zmieniało pański sport?[/b]

[b]Adam Małysz:[/b] Zdecydowanie sprzęt. Na kolejnym miejscu są przepisy – obostrzenia dotyczące nart, kombinezonów, masy ciała. Nie wiem, czy to poszło w dobrym kierunku czy w złym. Szybkość jest teraz większa, a skoki coraz mniej interesujące. Kiedyś wolniej się leciało, ale narty i kombinezony lepiej utrzymywały skoczka w powietrzu. Teraz są większe szybkości i większe obciążenia dla sportowców. Przepisy jednak nie my ustalamy, my tylko musimy się do nich dostosowywać.

[b]Nie chodzi o zwiększenie bezpieczeństwa i wyrównanie szans, ograniczanie wpływu wiatru na wyniki? [/b]

Wiatr odgrywa dziś dużo większą rolę, niż odgrywał wcześniej. Przed laty nie było to tak wyraźne. Dziś pół metra na sekundę w plecy czy w twarz to jest ogromna różnica w długości skoku. Pewnie FIS tworzy jakieś statystyki, może porównuje obecne dane z tymi sprzed lat, ale będzie trudno wrócić do starych przepisów. Myślę, że będą raczej nowe ograniczenia.

[b]Czy współczesne skocznie nie stają się zbyt podobne do siebie?[/b]

Profile są podobne, ale skocznie – inne. Mają różne rozbiegi, kąty nachylenia progów. W Kuusamo jest 11 stopni, w Lillehammer 10,5, kolosalną różnicę czuje każdy.

[b]Czy mobilizuje pana osobny Puchar Świata w lotach? [/b]

W końcu wrócił po dziesięciu latach przerwy. Na pewno myśli się o nim, ale najpierw trzeba dobrze skakać. Już to nieraz mówiłem: gdy będę zadowolony ze skoków, wynik sam przyjdzie.

[b]A co pan sądzi o nowej rywalizacji drużynowej podczas konkursów w Niemczech? [/b]

Nie bardzo wiem, na czym ma polegać ta rywalizacja. Ale skoro liczyć się w niej będą także najlepsze wyniki w konkursach indywidualnych, to co to za sprawiedliwość, gdy Niemcy będą mogli wystawić poszerzoną reprezentację krajową. To pewnie pomysł, który ma pomóc niemieckim skokom. Powinniśmy zorganizować własny turniej – mamy skocznie w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem, wymyślmy swoje przepisy.

[b]Może podoba się panu propozycja rozgrywania trzech punktowanych serii w konkursach Pucharu Świata? [/b]

Ten pomysł krąży od dwóch – trzech lat. Była dość głośna dyskusja na ten temat. Wydaje mi się, że koncepcja nie jest głupia, ale mogłoby być tak, jak dawniej, gdy były trzy skoki, ale liczyły się tylko dwa najlepsze. To chyba było najbardziej sprawiedliwe.

[b]Dyrektor Walter Hofer odrzucił propozycję trzeciej serii...[/b]

Zrobił tak, bo to jest problem dla mediów. Dodatkowa godzina transmisji oznacza bardzo często kolejne problemy. Już teraz trudno rozegrać dwie serie.

[b]Chciałby pan kiedyś skakać pod dachem?[/b]

Jako zawodnik na pewno tego nie doczekam. Budowa takiego obiektu pewnie trwałaby ze dwa – trzy lata. Na razie na to się nie zanosi, choć jest tu, w Kuusamo, projekt wybudowania takiej hali. Z jednej strony skocznia mamucia, z drugiej duża, w pewien sposób zadaszona. Gdyby gdzieś taka hala powstała, to musiałaby być szczelna, bo wystarczyłoby, żeby organizator przy skokach swoich zawodników otwierał drzwi, robił przeciąg, i już byłoby inaczej. Warunki na pewno byłyby bardziej wyrównane, zresztą można by postawić na dole jedną dmuchawę, puścić wiatr i wszystkim wiałoby tak samo.

[b]Czuje pan czasem chęć, by zacząć uczyć skoków, może nawet zostać trenerem? [/b]

Oj, często mnie korci, żeby coś młodym powiedzieć, ale na razie się powstrzymuję. Jeśli jednak coś ważnego widzę, to idę z tym do Łukasza Kruczka i mówię, co myślę. On to rozstrzyga w dyskusji ze Zbigniewem Klimowskim czy Robertem Mateją. Myślę, że cenią sobie moje doświadczenie i porady. Ja też sobie cenię, że nie są źli, gdy słyszą zdanie zawodnika, nie mówią, że się wtrącam. Swoje błędy też często sam zgłaszam, jeśli trener ma inne zdanie, to siadamy przed komputerem i patrzymy. Zdarza się, że jeden musi przyjąć zdanie drugiego.

[b]Często macie różne opinie? [/b]

Nie, gdyż Łukasz Kruczek robi zwykle odprawy dopiero po analizie skoków. Skok jest krótki, oko trenera nie jest w stanie wychwycić wszystkich błędów. Lepiej sięgnąć po kamerę i zobaczyć, co jest dobrze, a co nie.

[b]Choć niełatwo to mówić, pańska kariera powoli zmierza do końca. Patrzy pan na innych wielkich skoczków, obserwuje ich kariery po skokach i wyciąga wnioski dla siebie? [/b]

Trudno mi na razie odpowiedzieć. Postanowiłem potrenować do olimpiady na całego. To jest dla mnie wciąż najważniejsze. Oczywiście widzę, co robią po karierze wielcy skoczkowie, zwłaszcza Andreas Goldberger czy mój idol Jens Weissflog. Wydaje mi się, że pozostając blisko skoczni, jako komentatorzy pomagają ludziom zrozumieć skoki, robią to fachowo. To ważne. Sami wiemy, że w polskich stacjach czasem komentatorzy wiedzą tyle, ile zobaczą albo ktoś im powiedział. Ja cenię takich, którzy często przychodzą i pytają, co się zmieniło. To jest fachowe podejście. Mamy też takich, z których my, skoczkowie, się śmiejemy – są długo przy sporcie, a komentarz to tragedia.

[b]Weissflog ma własny hotel w górach, to też wzór dla pana? [/b]

Każdy mi coś podobnego podpowiada – jakiś ośrodek, hotel, knajpka. Ale taki biznes więzi człowieka. W Polsce trzeba samemu wszystkiego pilnować. Z drugiej strony może to byłoby fajne. Może ludzie chcieliby przyjeżdżać, zobaczyć wiele moich pamiątek. Część z nich jest w galerii w Wiśle. Swoją drogą, rozbudowuję tę galerię, bo w piwnicach mam jeszcze dużo ciekawych rzeczy.

Kolarstwo
Michał Kwiatkowski wciąż jeszcze wygrywa
Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę