Sprint mężczyzn to bieg na 10 km z dwoma strzelaniami. Po pierwszym Polak objął prowadzenie, trafił pięknie pięć razy w czarne tarcze, błyskawicznie wybiegł na trasę i słuchał informacji od trenerów, bo większość groźnych rywali miał za sobą.
Svendsen dorównywał Sikorze w biegu tylko do pierwszego strzelania. Był za Polakiem o 0,6 s, czyli nic, lecz wkrótce zegary pokazały, że Sikora przyspiesza. Kiedy nasz biatlonista po raz drugi stanął naprzeciwko czarnych tarcz, wydawało się, że będzie w stanie pokonać lidera Pucharu Świata. Trzy szybkie strzały, trzy celne. Pech czyhał na końcu – dwa kolejne pudła to dwie karne rundy po 150 m.
Sikora spadł na dziewiąte miejsce, bezbłędny Svendsen uciekł nie tylko jemu, ale także wszystkim pozostałym. Z uśmiechem na twarzy wygrywał te zawody. Sikora natomiast zaczął efektownie odrabiać straty do tych, którzy celniej strzelali. Zdążył wyprzedzić pięciu. Na końcowe rezultaty trzeba było czekać długo, bo w biegu startowało 124 biatlonistów. Była wśród nich pozostała polska trójka: Łukasz Szczurek, Adam Kwak i Tomasz Puda, lecz nie można ich chwalić za miejsca pod koniec setki.
W rywalizacji kobiet lepiej wyglądał start Magdaleny Gwizdoń. Polka była 11., do zwykłej formy już chyba niedaleko. Punkty pucharowe zdobyła także Weronika Nowakowska i z Agnieszką Grzybek zakwalifikowała się do sobotniego biegu pościgowego.
Kolejność i odstępy na starcie biegów na dochodzenie wyznaczył piątkowy sprint. Sikora pobiegnie czwarty, prawie 36 sekund za Svendsenem. Na trasie długości 12,5 km znów może odrobić w biegu kilkanaście sekund do lidera, więc tak naprawdę traci do Norwega tylko jeden strzał.