Trochę się obawiano kaprysów pogody na dużej skoczni Salpausselkä, ale dwie serie treningowe i trzecia – kwalifikacyjna poszły żwawo, skoczkowie nie mieli na co narzekać.
W zanieżonym Lahti najlepsze wrażenie robili początkowo Norwegowie: pierwszy trening wygrał Robert Johansson, drugi Daniel Andre Tande (choć z niegroźnym upadkiem przy skoku na efetowną odległość 132,5 m). Gdy przyszło do bardziej poważnej rywalizacji, uśmiechnięty Ryoyu Kobayashi znów zrobił swoje, przyjął czek, ukłonił się i poszedł, zostawiając resztę z myślą, że duża Kryształowa Kula jest jednak jednak nieosiągalna.
Polacy skakali wedle tegorocznej normy: Paweł Wąsek raczej zbierał doświdczenia, Maciej Kot poprawia formę (był 16.), ale Jakuba Wolnego (12. pozycja) jeszcze nie wyprzedził. Podstawowa trójka – Kubacki (piąty w kwalifikacjach), Stoch (dziewiąty) i Żyła – trzyma się mocno, choć 36. pozycja Żyły nie oddaje jego możliwości na skoczni, na której dwa lata temu został drugim wicemistrzem świata.
Magnesem dla niektórych kibiców był długo oczekiwany powrót do PŚ Gregora Schlierenzauera. Austriak skakał w piątek obiecująco – w seriach próbnych był 13. i 34., w kwalifikacjach najlepiej – 11.
W zawodach uczestniczyło tylko 57 skoczków. Z grupy tych, którzy liczyli się w obecnej edycji Pucharu Świata, do Lahti nie przyjechali Niemiec Markus Eisenbichler, Słoweniec Timi Zajc, Austriak Daniel Huber i Rosjanin Jewgienij Klimow. Granica awansu nie była trudna do przekroczenia, wystarczyło w miarę zgrabnie skoczyć 101-102 m, by nie znaleźć się w siódemce, która odpadła.