Bieg łączony będzie nietypowy, bo na 10, a nie 15 km: 5 stylem klasycznym, 5 dowolnym. Będą w nim też bonusy punktowe.
– Przypuszczam, że takie jak w poprzednim sezonie w Lahti: dwa razy po 15 pkt za zwycięstwa na lotnych premiach. Czyli do zdobycia będzie łącznie 130 pkt. Jest o co walczyć – mówi „Rz” Justyna Kowalczyk.
W Rybińsku Polka startuje po treningach w górach. Marit Bjoergen właśnie odjechała w przeciwnym kierunku: po sukcesach w mistrzostwach Norwegii teraz będzie ćwiczyć w Seiser Alm, tam, gdzie była Justyna. Ostatni raz przed MŚ Polka i Norweżka zmierzą się w Drammen, za dwa tygodnie.
– Rybińsk zawsze wypada niedługo przed ważnymi imprezami, wiele dziewczyn rezygnuje, ale w tym roku będą m.in. Aino-Kaisa Saarinen, Arianna Follis i Marianna Longa, Niemki w pełnym składzie. Będzie z kim się ścigać i z kim przegrywać – mówi Kowalczyk. Ona rosyjskiego PŚ nie omija nigdy.
Trasy nad brzegiem Wołgi nie do końca jej odpowiadają, ale lubi atmosferę. Jutro będą w Rybińsku sprinty (w niedzielę sztafety, transmisje wszystkich biegów w TVP 2 i Eurosporcie) stylem dowolnym. Justyna ma dziś w PŚ 479 pkt przewagi nad Bjoergen, po Rybińsku do zdobycia w PŚ zostanie już tylko 750 pkt. Jeśli Justyna w Rosji stanie na podium i wywalczy bonusy, nikt już jej nie dogoni.