Vonn znaczy pech

Poważny wypadek Lindsey Vonn. Złoto w gigancie dla Tiny Maze.

Publikacja: 06.02.2013 00:09

Lindsey Vonn zabrał ze stoku helikopter

Lindsey Vonn zabrał ze stoku helikopter

Foto: AFP

Ledwo mistrzostwa się zaczęły, a już straciły najbardziej rozpoznawalną twarz narciarstwa alpejskiego. Dla Lindsey Vonn to nie tylko koniec sezonu, ale też być może najmocniejszy wiraż kariery, w której przecież ostrych zakrętów już i tak było pod dostatkiem. Amerykanka ma zerwane więzadła w kolanie, złamaną piszczel, przed nią co najmniej pół roku dochodzenia do zdrowia. I walka o to, by zdążyć się przygotować do igrzysk w Soczi.

Vonn startowała po Tinie Maze, która miała najlepszy czas. Ostatni pomiar czasu przed upadkiem wskazywał tylko 0,12 sekundy straty do Słowenki. Potem był nieudany skok Amerykanki i fatalne lądowanie przy prędkości ok. 90 km/godzinę.

Krawędź prawej narty chwyciła mocniej śnieg, kolano mocno się wygięło, narta wystrzeliła wysoko w górę, alpejka też została wybita w powietrze, wylądowała na plecach, uderzyła w bramkę i znieruchomiała kilkadziesiąt metrów niżej. Zaczęła krzyczeć z bólu.

Pomoc przyszła szybko, po 12 minutach zabiegów na stoku Lindsey zapakowano w lotniczy tobogan i narciarka przefrunęła z ratownikami na linie nad Schladming – prosto na dach miejscowego szpitala. Karierę amerykańskiej mistrzyni dość często przerywały kontuzje i urazy. Los chciał, by miewała takie przypadki zwłaszcza wtedy, gdy nadchodziły igrzyska lub mistrzostwa świata. Właściwie co wielka impreza, to jakiś wypadek Vonn.

Podczas olimpiady w Turynie upadła na treningu zjazdu. W szpitalu stwierdzono uszkodzenie biodra. Po dwóch dniach mimo bólu wystartowała i zajęła ósme miejsce. Rok później podobnie było w mistrzostwach świata w Are – upadła podczas treningu slalomowego i uszkodziła prawe kolano, musiała przerwać starty na cztery tygodnie.

Nie zawsze winne były narty. W mistrzostwach świata w Val d'Isere w 2009 roku wygrała zjazd, wieczorem była okolicznościowa feta, pęknięta butelka szampana stała się powodem przecięcia ścięgna prawego kciuka.

Na igrzyskach w Vancouver, gdzie miała walczyć o pięć medali, podczas treningu uszkodziła mięśnie podudzia. Stłuczenia były poważne, wydawało się, że Amerykanka może zapomnieć o sukcesach, ale w zjeździe zdobyła złoto oraz brąz w supergigancie. W czwartym starcie, slalomie gigancie, podczas mgły upadła tak nieszczęśliwie, że złamała palec serdeczny.

Dwa lata temu, na tydzień przed mistrzostwami świata w Garmisch-Partenkirchen kolejna treningowa wywrotka spowodowała wstrząs mózgu. Vonn zdobyła srebro w zjeździe, ale to był wówczas szczyt jej możliwości. Musiała zrezygnować ze slalomów.

W tym sezonie wystartowała ze wszystkimi w pierwszym slalomie gigancie w Soelden, niedługo potem musiała na 24 dni przerwać treningi i starty z powodu dość tajemniczej choroby jelit. Po powrocie wydawała się silna, również psychicznie: ujawniła w ostatnich miesiącach swoje przeszłe kłopoty z depresją, ogłosiła rozwód z mężem, zapowiedziała nowy etap. W Schladming pech wrócił raz jeszcze.

Tina Maze ma pierwsze złoto, które ze względu na okoliczności wywalczyła łatwiej niż się spodziewała. Druga była Szwajcarka Lara Gut, trzecia Amerykanka Julia Mancuso. Po 36. przejazdach rywalizację zakończono, choć na starcie czekały jeszcze 23 alpejki, wśród nich trzy Polki: Karolina Chrapek oraz Agnieszka i Maryna Gąsienica-Daniel. Powód wyjaśniła Fabienne Suter ze Szwajcarii: – Trasa może nie była bardzo trudna, ale w niektórych miejscach nic nie było widać.

Dziś supergigant mężczyzn. Jeśli mgła pozwoli, start o 10.45. We wtorek czekanie trwało 3,5 godziny.

Supergigant kobiet:

1. T. Maze (Słowenia) 1.35,39; 2. L. Gut (Szwajcaria) 0,38 s straty, 3. J. Mancuso (USA) 0,52. Polki nie wystartowały.

Ledwo mistrzostwa się zaczęły, a już straciły najbardziej rozpoznawalną twarz narciarstwa alpejskiego. Dla Lindsey Vonn to nie tylko koniec sezonu, ale też być może najmocniejszy wiraż kariery, w której przecież ostrych zakrętów już i tak było pod dostatkiem. Amerykanka ma zerwane więzadła w kolanie, złamaną piszczel, przed nią co najmniej pół roku dochodzenia do zdrowia. I walka o to, by zdążyć się przygotować do igrzysk w Soczi.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim