Jewgenijowi Pluszczence powrót na lodową taflę przychodzi z trudem. Choć zarzeka się, że do Soczi dotrwa na pewno, nad jego olimpijskim występem wisi coraz większy znak zapytania. Zaledwie przed kilkoma tygodniami, po bardzo nieudanym programie krótkim, wycofał się z mistrzostw Europy w Zagrzebiu. Łyżwiarzowi odnowiła się kontuzja kręgosłupa. Z bólem i rozgoryczeniem schodził z tafli w chorwackiej stolicy. Został pokonany nie tylko przez kontuzję, ale także przez dużo mniej utytułowanych rywali.

Choć Pluszczence przyświeca jeden cel, czyli igrzyska w Soczi, jego plany mogą pokrzyżować  wciąż nawarstwiające się problemy zdrowotne. 30-letni Rosjanin jak na łyżwiarza figurowego jest już bowiem w wieku bardzo zaawansowanym. Niespełna rok temu po wygranych mistrzostwach Europy, przeszedł operację kolana. Potem nie oglądaliśmy go na zawodach łyżwiarskich aż do mistrzostw Rosji rozegranych w grudniu na olimpijskiej tafli w Soczi. Wśród rodaków wciąż triumfował, wielu jednak zarzuca mu brak postępów i nieprzystosowanie do nowego systemu sędziowania.

Rosjanin już nie raz łyżwiarstwo figurowe rzucał i do niego wracał, spragniony kolejnych sukcesów. Jest jednym z najbardziej utytułowanych zawodników ostatniej dekady. Mistrz olimpijski z Turynu, trzykrotny mistrz świata i siedmiokrotny mistrz na Starym Kontynencie. Wielokrotnie zachwycał swymi występami publiczność na całym świecie, w Rosji uważany za wielkiego celebrytę i postać niemal kultową. Jest nie tylko sportowcem, ale też showmanem na lodzie. Złoty medal na igrzyskach na rodzimej ziemi byłby ukoronowaniem jego fascynującej kariery. Jednak jak na razie droga  do Soczi jest bardzo wyboista.  Czy jest zmierzch kariery mistrza?