Norweski kwartet z Polką na ogonie

W Val di Fiemme wciąż smutno: Justyna Kowalczyk pierwszy raz od sześciu lat nie zdobyła medalu w biegu łączonym

Aktualizacja: 23.02.2013 22:56 Publikacja: 23.02.2013 16:31

Marit Bjoergen znów odbierze dziś wieczorem złoto, Justyna znów będzie na dekoracji w Cavalese musiała nadrabiać miną. Nie była na siebie po biegu łączonym tak zła jak po szóstym miejscu w sprincie, bo tym razem nie popełniła żadnego błędu. Ale to może jeszcze gorsze: pobiec najlepiej jak się umiało, a jednak przegrać z czterema Norweżkami. I to w konkurencji, w której cztery lata temu zdobywała swoje pierwsze złoto mistrzostw świata, a dwa lata temu przegrała tylko z Marit Bjoergen. Teraz lepsze były jeszcze Therese Johaug, Heidi Weng i Kristin Stoermer Steira. – Jestem słabsza od nich, mocniejsza od reszty świata. Chciałam pobiec zdecydowanie lepiej, a okazało się, że nie byłam na to gotowa. Dziewczyny były po prostu szybsze ode mnie. Bez żadnych wątpliwości. Urządziły sobie mistrzostwa Norwegii z Polką na ogonie. Tempo było niesamowite. No nic. Mamy dalej mistrzostwa i dalej walczymy – mówiła za metą.

Zapewne odpuści wtorkowy bieg na 10 km (jutro w sprincie drużynowym nie startuje na pewno, Bjoergen też z niego zrezygnowała). Wprawdzie zapowiedziała tuż za metą, że w nim pobiegnie, ale ostateczną decyzję miała podjąć po rozmowie z trenerem. A Aleksander Wierietielny mówi, że ten start nie miałby sensu, lepiej teraz spokojnie potrenować na trasach turystycznych, odpocząć. Wystartować w czwartek na drugiej zmianie sztafety, jak mawia trener – dla przepalenia. A potem zostanie już tylko bieg na 30 km, kończący mistrzostwa.

Justyna Kowalczyk: Jestem mocniejsza od reszty świata

- Niepowodzenie w biegu łączonym nie osłabia mojej wiary w sukces na 30 km. Bo tam będzie tylko styl klasyczny. A tutaj były oba, i to robi wielką różnicę – mówiła Kowalczyk. Medal w biegu łączonym uciekł na ostatniej pętli stylem dowolnym, gdy Polka z obolałymi piszczelami – to jej stała przypadłość w wyścigach krokiem łyżwowym – walczyła o przetrwanie. A Bjoergen ruszyła po złoto. Próbowała kontratakować Johaug, ale nie miała szans.

Na sukcesy w biegu łączonym Justyna musi pracować na części klasycznej, ale w sobotę nie była w stanie. Bolały ją mięśnie pleców, zakwaszone w sprincie, gdy próbowała odrabiać straty po upadku. Smarowanie też nie było rewelacyjne. Justyna chwaliła za metą swoje narty, ale przyznała, że rywalki miały jeszcze szybsze. I nie dała rady im uciec. Ostatni raz spróbowała tego po zmianie nart, na początku części dowolnej, gdy Bjoergen nie mogła sobie znaleźć miejsca. – Ruszyłyśmy z Therese, ale Norweżki waleczne kobity, nie dały się zgubić – opowiadała Justyna. Nikt poza nią i Norweżkami się w tej walce nie liczył. Charlotte Kalla za świetny bieg klasykiem zapłaciła kryzysem po zmianie nart, a tego że na pętlach stylem dowolnym osłabną Finki, Kerttu Niskanen i Krista Lahteenmaeki, można było być pewnym.

Marit ma dziesiąte złoto mistrzostw świata, Justyna nadzieję, że może przynajmniej za tydzień po 30 km będzie weselej. - Forma nie ucieka raz dwa trzy. Kilka dni przed mistrzostwami byłam pierwsza i druga w Pucharze Świata w Davos, ale taki to jest sport: inne trasy, inne narty. Gdybym była pływaczką i na tydzień przed mistrzostwami wyprzedziła wszystkich o pół basenu, to przyjechałabym na MŚ z szerokim uśmiechem i ze wszystkimi wygrała. A tutaj jest tyle zmiennych – mówiła Justyna. Poddać się nie ma zamiaru. - Mam tylko nadzieję, że psychika w tym ostatnim wyścigu nie zawiedzie.

Marit Bjoergen znów odbierze dziś wieczorem złoto, Justyna znów będzie na dekoracji w Cavalese musiała nadrabiać miną. Nie była na siebie po biegu łączonym tak zła jak po szóstym miejscu w sprincie, bo tym razem nie popełniła żadnego błędu. Ale to może jeszcze gorsze: pobiec najlepiej jak się umiało, a jednak przegrać z czterema Norweżkami. I to w konkurencji, w której cztery lata temu zdobywała swoje pierwsze złoto mistrzostw świata, a dwa lata temu przegrała tylko z Marit Bjoergen. Teraz lepsze były jeszcze Therese Johaug, Heidi Weng i Kristin Stoermer Steira. – Jestem słabsza od nich, mocniejsza od reszty świata. Chciałam pobiec zdecydowanie lepiej, a okazało się, że nie byłam na to gotowa. Dziewczyny były po prostu szybsze ode mnie. Bez żadnych wątpliwości. Urządziły sobie mistrzostwa Norwegii z Polką na ogonie. Tempo było niesamowite. No nic. Mamy dalej mistrzostwa i dalej walczymy – mówiła za metą.

Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim