Uwagę kibiców skoków przyciąga najbardziej pooperacyjna rehabilitacja Kamila Stocha i termin jego powrotu na skocznie, ale Puchar Świata jedzie dalej. W Lillehammer zaplanowano dwa konkursy indywidualne – w sobotę i niedzielę. Oba na dużej skoczni (HS-138) Lysgaardsbakken, pierwszy o 16.15, drugi o 14.15.
Po treningach na Wielkiej Krokwi trener Łukasz Kruczek uznał, że może do Norwegii wziąć piątkę: Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Klemens Murańka, Jan Ziobro i Aleksander Zniszczoł. Dwa przysługujące Polakom miejsca zostały bez obsady, pozostali kandydaci do startów pucharowych: Maciej Kot, Stefan Hula, Bartłomiej Kłusek i Krzysztof Biegun wciąż muszą szlifować rozbieg i zeskok Krokwi, wkrótce może także skoczni w Szczyrku i Wiśle.
Nie ma pewności, że już w Lillehammer zobaczymy dalekie polskie skoki, ale oczekiwanie na odmianę po nieudanym starcie sezonu jest silne. Polska zajmuje zaledwie 9. miejsce w Pucharze Narodów, 41 punktów zdobytych łącznie przez Żyłę i Kota wygląda mizernie przy osiągnięciach liderów (Niemcy 786 pkt., Japonia 677, Norwegia 570).
Misja znaczącej poprawy tego stanu jest może trudna, ale przecież nie niewykonalna. Pierwsze odpowiedzi padną już w piątek wieczorem, podczas kwalifikacji. Jeśli Murańka (nr 9 na kombinezonie), Zniszczoł (22), Kubacki (27), Ziobro (31) oraz Żyła (54) przejdą w komplecie do konkursu głównego, a trzech-czterech z nich awansuje w sobotę do drugiej rundy skoków – można mówić, że Polacy wrócili na swoje miejsce w szyku. Jeśli ta norma wciąż będzie za wysoka – pozostaje dalsze wdrażanie programu naprawczego.
W konkursach w Lillehammer wśród 72 uczestników nie będzie, oprócz Stocha, kontuzjowanych po upadkach Andreasa Wellingera, Anze Laniska i Phillipa Sjoeena.