Mistrzostwa świata zawodowców w grze meczowej – bo tak w zasadzie należy odczytywać nazwę turnieju, ma za sobą kilkanaście lat historii. Pierwsze zawody zorganizowano w 1999 na polu La Costa Resort & Spa w Carlsbad w Kalifornii. W finale Jeff Maggert pokonał 1 up (po 38 dołkach) Andrewa Magee i tak się zaczęło.
Turniej miał dość burzliwe losy, zmieniał kontynenty, pola, sposób rozgrywek i głównych sponsorów, ale zawsze trwał pod głównym szyldem World Golf Championships (WGC), cyklu kilku turniejów, który co roku łączy profesjonalistów na całym świecie ponad regionalnymi podziałami. To wspólna inicjatywa działaczy European Tour, Japan Golf Tour Organization, PGA TOUR, PGA Tour of Australasia, Sunshine Tour i, nieco później, Asian Tour.
Turnieje meczowe WGC zyskiwały popularność z roku na rok, startowali w nich naprawdę najlepsi (o udziale decyduje ranking światowy), pula nagród wzrosła z 5 mln dolarów w roku inauguracji do 9,5 mln (1,62 mln dla mistrza) w obecnej edycji. Wśród 17 dotychczasowych zwycięzców trzy razy był Tiger Woods (2003, 2004, 2008), dwa razy tytuł zdobywał Geoff Ogilvy (2006, 2009), w ubiegłym roku mistrzem został Rory McIlroy i broni tego osiągnięcia.
W tym roku Dell Match Play przybył na pole Austin Country Club w Teksasie i będzie miał tam przystań jeszcze trzy kolejne lata. W takich turniejach pole ma znaczenie, to w Austin (architekt Pete Dye, 1980) liczy dla profesjonalistów 7169 jardów (6555 m), ma par 72, nie jest przesadnie długie jak na amerykańskie możliwości, leży nad malowniczym brzegiem Lake Austin wśród cedrowych i dębowych lasów.
Może nie wygląda groźnie, ale nawet jeśli dołki wyglądają na dostępne, to emocje rywalizacji będą ogromne. Decyduje o tym także sposób rozgrywek. Do 2014 roku był to klasyczny system pucharowy – 64 uczestników w drabince turniejowej, przegrywający odpada. W ubiegłym roku, w celu uatrakcyjnienia rywalizacji, wprowadzono znaczące zmiany.