Pierwsze zawody próby przedolimpijskiej pokazały, że za rok na dużej skoczni liczyć się będą ci, którzy są odporni na koreański wiatr. W środę było takich dwóch: Stefan Kraft i Andreas Wellinger. Kamil Stoch trochę do nich stracił, ale strachu nie ma – wciąż jest mocny.
Maciej Kot zajął 7. miejsce, Dawid Kubacki był 19., Piotr Żyła – 27., Jan Ziobro (zwycięzca kwalifikacji) – 30., Stefan Hula – 47.
Spadli za wcześnie
Trochę słabsze wyniki Polaków można tłumaczyć na kilka sposobów, wśród których jest skumulowane zmęczenie podróżami i zmianami stref czasowych, ewentualnie ciche testowanie nowinek sprzętowych, lecz zmienność silnych podmuchów zapewne będzie wymieniana na pierwszym miejscu.
Organizatorzy wiedzą, że jest to problem. Zamontowali wielkie siatki łapiące wiatr z kilku stron, także od tyłu skoczni. Zapewnili media, że kształt i rozmiary wiatrołapów opracowali czołowi koreańscy naukowcy i wyliczyli to wszystko tak, by normy bezpieczeństwa zostały spełnione.
W praktyce, poza Kraftem i Wellingerem, nie było chyba skoczka, który by nie doświadczył choć raz przykrego uczucia spadania za wcześnie na zeskok, tylko paru miało więcej szczęścia.