O losach rywalizacji zdecydowało zdarzenie z połowy wyścigu. Choć na starcie dość niespodziewanie Daniel Ricciardo zdołał wyprzedzić Maxa Verstappena, to wszyscy ostrzyli sobie zęby na rywalizację Holendra z ścigającym go Lewisem Hamiltonem. Dwaj wielcy przeciwnicy spotkali się po tym, gdy przedłużyły się pit-stopy zarówno Red Bulla, jak i Mercedesa - Brytyjczyk wyjechał z alei serwisowej tuż przed swoim głównym rywalem do mistrzowskiego tytułu.
Verstappen chciał wyprzedzić Hamiltona już w pierwszej szykanie. Jednak jego samochód podbiło, stracił nad nim kontrolę i wyleciał w powietrze, trafiając w pokrywę silnika w samochodzie Brytyjczyka. Aktualnemu mistrzowi świata F1 pomógł system Halo, bez którego prawdopodobnie opona z pojazdu zawodnika Red Bulla uderzyłaby kierowcę Mercedesa w głowę.
W tym momencie na czele znaleźli się niespodziewanie dwaj kierowcy McLarena, którzy już bez większych przygód dojechali do mety na dwóch pierwszych pozycjach. To pierwsza wygrana kierowcy McLarena od 2012 roku (Lewis Hamilton w GP USA) oraz pierwszy dublet od 11 lat (Hamilton i Janson Button w GP Kanady).
Na trzeciej pozycji do mety dojechał Valtteri Bottas z Mercedesa.
Robert Kubica, który po raz drugi w tym sezonie zastępował w Alfa Romeo zakażonego koronawirusem Kimiego Raikkonena, był na Monzy czternasty. Polak po neutralizacji, spowodowanej kolizją Verstappena i Hamiltona był nawet dwie pozycje powyżej, ale w końcówce wyścigu wyprzedzili go Sebastian Vettel (Aston Martin) i kolega z zespołu Antonio Giovinazzi.