Łomaczenko wciąż czeka na godnego siebie rywala. Jason Sosa, były mistrz świata, nie miał z nim żadnych szans. Dwaj inni Ukraińcy – Ołeksandr Usyk i Ołeksandr Gwozdyk, którzy wystąpili w tej samej gali w USA, również wygrali swoje pojedynki. Usyk na punkty z bardzo solidnym Michaelem Hunterem, a Gwozdyk przez nokaut z Yunieski Gonzalezem.
Na widowni w MGM National Harbor w Oxon Hill w stanie Maryland zasiadło 2828 widzów, w większości Ukraińców. Był to więc chyba pierwszy tego typu ukraiński, bokserski show na antenie potężnej, amerykańskiej stacji telewizyjnej HBO. Najważniejsze, że poziom sportowy był zgodny z oczekiwaniami. Łomaczenko, Usyk i Gwozdyk pokazali bowiem boks na najwyższym światowym poziomie.
Nie ma jednak w tym nic dziwnego. 29-letni Łomaczenko (8-1, 5 KO) to dziś jeden z najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie, były mistrz wagi piórkowej i aktualny superpiórkowej, złoty medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) i Londynie (2012). Mistrzem olimpijskim z Londynu jest też 30-letni Usyk, posiadacz pasa WBO w wadze junior ciężkiej, a jego rówieśnik Gwozdyk, który przywiózł z tamtych igrzysk brązowy medal, zawodowym mistrzem świata zapewne wkrótce będzie.
Z tej trójki na największe słowa uznania zasłużył Łomaczenko, który zdeklasował solidnego Jasona Sosę (20-2-4, 15 KO), jeszcze w lutym mistrza WBA. Amerykaninowi odebrano tytuł, gdyż podpisał kontrakt na walkę z Ukraińcem bez zgody federacji. Dziś być może tego żałuje, bo „Hi -Tech" spuścił mu potężne lanie, a przy tym ośmieszył. Sosa został poddany przed rozpoczęciem dziesiątej rundy przez swojego trenera i menedżera, Raula „Chino" Rivasa, który nie mógł już patrzeć na to, co się dzieje. Statystyki komputerowe też są dla Sosy bezlitosne: Łomaczenko trafił rywala 275 razy (40 proc. skuteczności), ten odpowiedział zaledwie 68 celnymi ciosami (24 proc.).
Na dziś pytanie jest jedno: kto może być równorzędnym rywalem kosmicznego Wasyla, kto i w jakiej wadze ma szanse z nim wygrać. Wydaje się, że w kategorii superpiórkowej takiego rywala nie ma. Ale już wagę wyżej, w lekkiej, są. Amerykanin meksykańskiego pochodzenia Mikey Garcia, mistrz WBC, Wenezuelczyk Jorge Linares (WBA) oraz Anglik Terry Flanagan (WBO) mogliby mu się przeciwstawić, szczególnie dwaj pierwsi. Ale czy do takich walk w najbliższej przyszłości dojdzie? Oby, bo byłaby to bokserska uczta.