Samolot do Polski czeka

Dla Artura Szpilki nadszedł trudny czas. Liczył na spacerek w starciu z mieszkającym w Nowym Jorku Adamem Kownackim i mocno się przeliczył. W czwartej rundzie, będąc na skraju nokautu, został poddany.

Aktualizacja: 17.07.2017 22:53 Publikacja: 17.07.2017 18:57

Samolot do Polski czeka

Foto: AFP

Dla Szpilki to klęska. Kiedy półtora roku temu padał nieprzytomny po ciosie Deontaya Wildera, wszyscy podkreślali, że do tego momentu radził sobie z mistrzem świata wagi ciężkiej (WBC) bardzo dobrze. Po prostu wpadł na kontrę, taki jest boks.

Ta porażka ma inny wymiar. W Nassau Coliseum na Long Island Szpilka dostał lekcję pokory. Przegrał z rodakiem, którego uważał za niegodnego, by z nim walczyć.

Raz jeszcze okazało się, że w boksie nie ma żelaznych faworytów, zwłaszcza gdy rywalem jest niepokonany równolatek – twardy, z ambicjami i charakterem wojownika. Urodzony w Łomży Kownacki miał siedem lat, gdy rodzice w poszukiwaniu chleba wyemigrowali do Nowego Jorku i zamieszkali na Greenpoincie. To tam, na ulicach Brooklynu toczył swoje pierwsze walki.

Dziś po wygranej ze Szpilką powtarza, że będzie mistrzem wagi ciężkiej i ma do tego prawo. Za wcześnie jednak, by prognozować, czy taki cel osiągnie.

Sobotnia wygrana pokazała tylko, że Szpilka był słaby, a Kownacki lepszy, niż oczekiwano, miał dobry plan taktyczny, był do tej polsko-polskiej wojny przygotowany najlepiej w swojej karierze. Najpierw wykuwał formę u boku Tomasza Adamka w Łomnicy, później już u siebie na Brooklynie, mając świetnie dobranych, leworęcznych sparingpartnerów.

Boks jest okrutny, w jednej chwili potrafi zmienić życie. Jeszcze w sobotę Szpilka był przekonany, że upokorzy Kownackiego na jego terenie i wróci do wielkiej gry, z której wypadł po przegranej z Wilderem. Dziś zastanawia się, co dalej. Zapewne po trzech latach treningów w Houston opuści Teksas i trenera Ronnie Shieldsa, wsiądzie w samolot lecący do Polski i zastanowi się, jak wrócić do Fiodora Łapina, którego porzucił, szukając sławy i pieniędzy w Ameryce.

Na taryfę ulgową nie może liczyć, czeka go trudny okres, ale to będzie próba charakteru. Ma dopiero 28 lat, ale też zdewastowane ego. A w boksie najważniejsza jest przecież głowa, później nogi, dopiero na koniec ręce.

W walce z Kownackim zawiodła go głowa, wróciły stare błędy. Tylko od niego zależy, czy wróci zwycięski.

W minioną sobotę w Londynie inny utalentowany polski pięściarz, Michał Syrowatka, pokazał, że jest to możliwe. Kiedy dwa lata temu znokautował go w Ełku Rafał Jackiewicz, wróżono mu koniec kariery. Ale Syrowatka pokazał charakter, wygrał w rewanżu, później pokonał jeszcze czterech rywali, by na Wembley Arena zmierzyć się z niepokonanym Robbie Davisem Jr. Był na deskach, przegrywał na punkty, ale nie rezygnował do końca. W 11. starciu rozbił Anglika ciosami sierpowymi, a w ostatniej, 12. rundzie go znokautował i wysłał do szpitala, zdobywając pas WBA Continental w wadze superlekkiej. On próbę charakteru zdał, czas na Szpilkę.

Boks
Janusz Pindera: Biwoł - Bietierbijew. Czas na trylogię, też w Rijadzie
Boks
Siedem walk o mistrzostwo świata. Gala, jakiej nie było
SPORT I POLITYKA
Gangster z Sierpuchowa wciąż rządzi boksem. Dlaczego świat popiera oligarchę Putina?
Boks
Miliony na ringu. Arabia Saudyjska kupiła światowy boks
Boks
Walka Ołeksandr Usyk - Tyson Fury. Trylogii nie będzie