– Mecz był dobry, nie wiem jakby się skończył, ale gdybym wykorzystała piłki setowe, to przebieg wydarzeń z pewnością byłby inny. Oczywiście to był tylko pierwszy set, ale szkoda. Byłam trochę zmęczona pierwszym meczem i niespodziewanie długą rywalizacją w Eastbourne. Nawet się dziwiłam, że nie wyglądałam tutaj jak mumia. Czasem brakowało ułamka sekundy na reakcję – mówiła Agnieszka.
Pytanie co dalej, musiało paść. Odpowiedź była stonowana, ale jasna. – Pięć z sześciu meczów na trawie zagrałam dość dobrze, mimo długiej przerwy w zasadzie gram tak, jakbym żadnej przerwy nie miała. To jest plus przed wyprawami do Ameryki i Azji. Teraz po prostu szybko wracamy do warszawskiego domu, i pobędę tam chwilę. W USA na pewno nie wystartuję od początku tamtejszego sezonu – dodała polska tenisistka.
Ta odrobina optymizmu słyszana w słowach Agnieszki może też wynikać z faktu, że choć rok temu była w czwartej rundzie, to spadku rankingowego chyba nie będzie, Polka powinna pozostać na 30. miejscu. Safarova zagra w trzeciej rundzie z Jekateriną Makarową, która wyrzuciła z turnieju nr 2 – Karolinę Woźniacką (6:4, 1:6, 7:5).
W środę zaczęły się już turnieje deblowe i pierwsza wiadomość jest dobra: Marcin Matkowski z Jonathanem Erlichem pokonali po trzech tie-breakach (7-5, 7-4, 10-8) Francuzów Jonathana Eysserica i Hugo Nysa. Łukasz Kubot i Marcelo Melo grali później.
W trzeciej rundzie singla panów z właściwą sobie elegancją znalazł się mistrz Roger Federer (6:4, 6:4, 6:1 z Lukasem Lacko), awansowali także Milos Raonic i Gael Monfils. Wśród pań poza Woźniacką, też tradycja: siostry Williams grają dalej, podobnie jak Karolina Pliskova, lepsza 6:3, 6:3 od Wiktorii Azarenki. Po tym meczu i wtorkowej porażce Marii Szarapowej już wiadomo, że ten Wimbledon będzie wyjątkowo cichy. ©?
—Krzysztof Rawa z Londynu