Rok temu w Sydney Radwańska i Konta grały w finale (wygrała Brytyjka), teraz zmierzyły się w pierwszej rundzie. Zwycięstwo 6:3, 7:5 przypomniało Polkę z lepszych czasów. Na olimpijskim korcie igrzysk z 2000 roku Radwańska wreszcie pokazała bojowość i skuteczność, pokonała po długiej przerwie tenisistkę z pierwszej dziesiątki rankingu WTA.
– Taki dobry mecz daje sporo radości. Grałyśmy na wysokim poziomie, były w tym spotkaniu wzloty i upadki, liczne przełamania serwisów, wygrać w dwóch setach w tak niełatwych warunkach, to też satysfakcja. Miniony rok nie skończył się jak chciałam, zaczynam podróż w górę rankingu od nowa. Nie myślę już o przeszłości – mówiła Agnieszka po meczu.
Konsekwencją spadku Polki na 28. pozycję są spotkania z mocnymi tenisistkami we wczesnej fazie turniejów. W Sydney Radwańska zrobiła krok, by nie spaść jeszcze niżej, lecz trzeba jej więcej wygranych – do obrony ma w Sydney 305 punktów, za drugą rundę jest już 55.
– Nie czuję żadnej różnicy, grając z rozstawioną i nierozstawioną rywalką. Nie gra się z numerkami, tylko konkretnymi osobami. Właśnie rozmawiałam z Andżeliką Kerber, która jest w podobnej sytuacji, i doszłyśmy do zabawnego wniosku: prawdopodobnie nasze przeciwniczki też nie są zachwycone, że na nas wpadają. Obie strony mają kłopot – skomentowała Polka problemy rankingowe.
Kerber potwierdziła tę opinię na korcie – pokonała 5:7, 6:3, 6:1 Venus Williams, nr 2 w turnieju.