Najpierw słońce zaświeciło dla polskiej juniorki, która po efektownym zwycięstwie nad Whitney Osuigwe, dziewczyną z USA (nr 1 rankingu ITF), we wtorek zmierzyła się z Simone Waltert (Szwajcaria) i zwyciężyła 6:1, 7:6 (7-2).
Oglądając dynamiczną tenisistkę z Warszawy trudno było po cichu nie pytać: była Aga, teraz będzie Iga? Takie rozwiązanie, choć na razie napędzane głównie marzeniami, wydaje się możliwe. Iga Świątek do Wimbledonu pasuje, gra mocno, szybko, trawy się nie boi, choć ćwiczy na niej zaledwie od trzech tygodni..
Ćwierćfinały kobiece zadały kłam opinii, że ranking nie ma znaczenia. Wszystkie mecze wygrały wyżej rozstawione. Spotkania Kerber (6:3, 7:5 z Darią Kasatkiną) i Ostapenko (7:5, 6:4 z Dominiką Cibulkovą) były wyrównane, ale wskazanie na lepszą wydawało się dość oczywiste.
Zaskakująco zaczął się mecz Sereny Williams z Camilą Giorgi. Pierwszy set dla Włoszki – szum trybun i konsternacja na korcie centralnym. Siedmiokrotna mistrzyni zareagowała jak zawsze: wzmocniła uderzenia i wygrała 3:6, 6:3, 6:4.
Julia Goerges też zaczęła od przegranego seta z Kiki Bertens, dwa kolejne stały się jednak okazją do podziwiania jej zabójczego forhendu i skutecznego serwisu (3:6, 7:5, 6:1). Koledzy z Niemiec snują już wizję niemieckiego finału, ale chłodny osąd każe przypomnieć, że panna Julia jest jedyną z półfinalistek, która nie ma tytułu wielkoszlemowego i zagra w wimbledońskim półfinale pierwszy raz.