Mocny polski początek Wimbledonu

Już w poniedziałek, w pierwszym dniu turnieju, w Londynie zagrają Iga Świątek, Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak.

Publikacja: 30.06.2019 21:00

Andy Murray znów gra. Jego powrót po operacji biodra to dla Brytyjczyków najważniejszy temat przed W

Andy Murray znów gra. Jego powrót po operacji biodra to dla Brytyjczyków najważniejszy temat przed Wimbledonem

Foto: AFP

Z naszego punktu widzenia oni są najważniejsi, ale dla świata ciekawe jest przede wszystkim to, że zobaczy wielką trójkę: Novaka Djokovicia, Rogera Federera i Rafaela Nadala w formie, która wciąż onieśmiela i pozbawia zadziorności tych znacznie młodszych. Statystyka jest wymowna: rozdzielili między siebie ostatnie 12 tytułów wielkoszlemowych, choć mają w sumie już 104 lata. Federer ma 20 zwycięstw w Wielkim Szlemie, Nadal – 18, Djoković – 15.

Trudno o inne oczekiwania, nawet jeśli Dominic Thiem, Aleksander Zverev czy Stefanos Tsitsipas zapowiadają zmianę warty. Na uświęconej tradycją trawie łatwo o nią nie będzie. Wiadomo już, że nr 1, broniący tytułu Djoković, z Federerem (2) i Nadalem (3) może spotkać się jedynie w finale, że półfinałowe starcie Szwajcara i Hiszpana może być, nie pierwszy raz, meczem turnieju.

Rafael Nadal, otrzymawszy od działaczy All England Lawn Tennis Club trójkę przy nazwisku, wbrew kolejności rankingowej, znów się nasrożył, bowiem oznaczało to, że nie dostanie szansy uniknięcia spotkań z oboma wielkimi przeciwnikami.

System korekt rozstawienia stosowany w Londynie od lat jest przedmiotem sporów, bo zmiany nie zawsze mają uzasadnienie. Numer 8 na świecie, ubiegłoroczny finalista Kevin Anderson, dostał od AELTC czwórkę, choć dopiero niedawno wrócił na korty w turnieju w Queen's po trzech miesiącach leczenia kontuzji łokcia.

Andy i Serena?

Czwarty z wielkich – Andy Murray, wraca na Wimbledon po roku nieobecności i wyleczeniu zagrażającej karierze kontuzji biodra. Czyni to z rozwagą, pojawi się na pewno w deblu (z Francuzem Pierre'em-Huguesem Herbertem u boku), ale taki jest Wimbledon – jak Szkot wraca, będzie traktowany jako kandydat do zwycięstwa, tym bardziej że z Feliciano Lopezem wygrał rozgrzewkowy turniej debla w Queen's.

Murray do środy ma czas, by zdecydować, czy i z kim zagra w mikście. Złożył oferty znanym tenisistkom, Ashleigh Barty, grzecznie odmówiła ze względu na inne plany lub nadzieje singlowe, kilka innych (mniej znanych) bez zachęty złożyło oferty wspólnej gry z Andym. Być może Murray wybierze opcję najbardziej medialną, czyli grę z Sereną Williams. – Jestem dostępna – powiedziała Amerykanka w sobotę.

Jej ochota może wynikać z faktu, że nie jest pewna formy singlowej. Turniej Roland Garros pokazał, że nie była przygotowana, czy jest teraz – ujawnią mecze. Tenis kobiecy ma od miesięcy, właściwie od lat ten sam problem: jeśli Serena znajduje motywację do treningu i jest zdrowa, to sprawy się układają wedle znanego porządku: jest ona i reszta.

Obecnie jednak, zajęta macierzyństwem, wygląda na nieco mniej zainteresowaną biciem rekordów i ściganiem się z samą sobą. W Paryżu bolało ją kolano, dziś ponoć jest już wyleczone, lecz przerwa oznaczała brak turniejowej rywalizacji.

Piórko na wietrze

Hierarchia kobiecego tenisa jest więc zmienna jak piórko na wietrze i wczorajsze mistrzynie, nawet wielkoszlemowe, nie są murowanymi faworytkami dziś.

Ranking światowy oczywiście podpowiada jakąś kolejność i wskazuje szanse (w warunkach niepewności lepszy jest ranking Race to Shenzen, obejmujący tylko tegoroczne wyniki), ale pozostaje aktualne pytanie, czy to zamieszanie, prowadzące w przeszłości do uznawania za nr 1 na świecie pań, które nie zwyciężyły w żadnym turnieju Wielkiego Szlema, sprzyja popularności kobiecego tenisa, czy wprost przeciwnie.

Statystyki oglądalności meczów męskich i damskich podpowiadają, że nie pomaga. Kibice wolą oglądać długo jaśniejące męskie gwiazdy w klasycznych starciach przy okazji Wimbledonu lub US Open.

Ashleigh Barty, nowa liderka rankingu WTA, stoi przed szansą zmiany tego stanu. Zwycięstwo w Paryżu plus triumf w Londynie byłyby mocnym potwierdzeniem jej oczywistego talentu. Pewności, że tego dokona, nie ma, można śmiało wymienić co najmniej dziesiątkę innych pań kandydujących do zwycięstwa.

Może zatem wygrać Barty, może Serena, wtedy wyrówna rekord 24 zwycięstw Margaret Court, ale też liczy się poraniona Petra Kvitova, zdolna Karolina Pliskova (wygrała w Eastbourne), bojowa Kiki Bertens, tyle mocna co kapryśna Naomi Osaka, a może pracowita Simona Halep lub nagle znów uskrzydlona Garbine Muguruza. Gdyby wygrał ktoś inny, kibice przesadnie by się nie zdziwili, także z obrony tytułu przez Andżelikę Kerber.

W turniejach singlowych pojawia się polska czwórka, co jest miłą wiadomością, można mówić o postępie (w Paryżu grała trójka), nawet jeśli szanse tego kwartetu nie są oceniane nadmiernie wysoko.

Przez wiele dni czekaliśmy na informację, czy Iga Świątek dostanie od działaczy AELTC dziką kartę do turnieju głównego. W tej kwestii pewności mieć nie można, Wimbledon oprócz roszad rankingowych ma też prawo do wspierania lokalnych tenisistów i tenisistek, nawet jeśli rankingi ATP i WTA zdecydowanie wskazują na ułomności takiego podejścia.

Jednak tytuł juniorskiej mistrzyni Wimbledonu 2018, niezły start w Roland Garros 2019 plus cicha tenisowa dyplomacja dały efekt, Iga zagra pierwszy mecz z drugą rakietą Szwajcarii, urodzoną w Zurychu córką Serbki i Chorwata Viktoriją Golubic (83. WTA).

Rywalka wygrała jeden turniej WTA (Gstaad 2016) oraz w tym roku challenger WTA (125K Series) w Indian Wells, ale na pewno nie można odbierać Polce szans na awans. Scenariusz napisany przez losowanie wskazuje na ewentualny mecz w drugiej rundzie z Naomi Osaką, więc emocje mogą być duże.

Magda Linette (zacznie grę we wtorek) trafiła na kwalifikantkę, 20-letnią Rosjankę Annę Kalińską (95. WTA), los był zatem życzliwy. O rywalce wiadomo, że urodziła się w Moskwie, startuje w Wielkim Szlemie czwarty raz, trzy poprzednie (dwa razy w Melbourne i raz w Nowym Jorku) zakończyła porażkami w pierwszej rundzie. Trzy lata temu była deblową mistrzynią Australian Open juniorek, w maju tego roku wygrała turniej WTA w Pradze. Granicą życzliwości losu dla pani Magdy może być trzecia runda i mecz z Petrą Kvitovą.

Po solidnej rozgrzewce

Hubert Hurkacz rozgrzewał się na trawie dość intensywnie, walczył w Halle i Eastbourne, jest w tych starciach na remis: dwa mecze wygrał, dwa przegrał – w Anglii został pokonany w ćwierćfinale przez zwycięzcę turnieju, Taylora Fritza. W ubiegłorocznym Wimbledonie miał podobny bilans: dwie wygrane w kwalifikacjach, potem porażka i awans jako lucky loser. Pierwszą rundę z Bernardem Tomiciem przegrał.

Teraz bez kwalifikacji stanie przeciw solidnemu Serbowi Duszanowi Lajoviciowi (nr 32 w turnieju), jeśli go pokona, co nie będzie zadaniem prostym, i potem wygra raz jeszcze, to w trzeciej rundzie widać ścianę z napisem: Djoković.

Czwartym Polakiem jest Kamil Majchrzak, wimbledoński debiutant. Dobrze grał na trawie w challengerze ATP w Ilkley (był w półfinale), doskonale przeszedł wimbledońskie kwalifikacje w Roehampton. Nagrodą jest mecz z Fernando Verdasco (36. ATP). Na papierze wygrywa prawie 36-letni Hiszpan, ale atuty Polaka też widać, jeden z nich to młodość. Gdyby Majchrzakowi się udało pokonać Verdasco, będzie tylko trudniej: w drugiej rundzie powinien czekać obecny nr 1 brytyjskiego tenisa Kyle Edmund (nr 30), w kolejnej gwiazda pokolenia #NextGen, Stefanos Tsitsipas (nr 7).

Polskie deble

W deblu na londyńskich trawnikach pojawią się trzy pary z polskim udziałem: Alicja Rosolska (i Astra Sharma), Magda Linette (i Irina Maria Bara) oraz wytrwale goniący mistrzowską formę Łukasz Kubot i Marcelo Melo (rozstawieni z nr 1). Inaczej niż w Paryżu, w Londynie powinni pojawić się polscy juniorzy.

Turniej, zgodnie z tradycją, zacznie się w poniedziałek o 14 czasu polskiego na kortach z dachami (na centralnym – Novak Djoković kontra Philipp Kohlschreiber; na korcie nr 1 – Simona Halep kontra Aleksandra Sosnowicz). Na pozostałych akcja rusza dwie godziny wcześniej.

mistrzowie Wimbledonu ostatniej dekady:

- 2018 Andżelika Kerber i Novak Djoković

- 2017 Garbine Muguruza i Roger Federer

- 2016 Serena Williams i Andy Murray

- 2015 Serena Williams i Novak Djoković

- 2014 Petra Kvitova i Novak Djoković

- 2013 Marion Bartoli i Andy Murray

- 2012 Serena Williams i Roger Federer

- 2011 Petra Kvitova i Novak Djoković

- 2010 Serena Williams i Rafael Nadal

Z naszego punktu widzenia oni są najważniejsi, ale dla świata ciekawe jest przede wszystkim to, że zobaczy wielką trójkę: Novaka Djokovicia, Rogera Federera i Rafaela Nadala w formie, która wciąż onieśmiela i pozbawia zadziorności tych znacznie młodszych. Statystyka jest wymowna: rozdzielili między siebie ostatnie 12 tytułów wielkoszlemowych, choć mają w sumie już 104 lata. Federer ma 20 zwycięstw w Wielkim Szlemie, Nadal – 18, Djoković – 15.

Trudno o inne oczekiwania, nawet jeśli Dominic Thiem, Aleksander Zverev czy Stefanos Tsitsipas zapowiadają zmianę warty. Na uświęconej tradycją trawie łatwo o nią nie będzie. Wiadomo już, że nr 1, broniący tytułu Djoković, z Federerem (2) i Nadalem (3) może spotkać się jedynie w finale, że półfinałowe starcie Szwajcara i Hiszpana może być, nie pierwszy raz, meczem turnieju.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Niespodziewana porażka Aryny Sabalenki. Co to oznacza dla Igi Świątek?
Tenis
Jak grom z jasnego nieba. Iga Świątek zwalnia trenera i rezygnuje z Wuhan
Tenis
Iga Świątek kończy współpracę z trenerem Tomaszem Wiktorowskim
Tenis
Carlos Alcaraz znów pokonał Jannika Sinnera. Hiszpan wygrywa China Open
Tenis
Aryna Sabalenka coraz bliżej Igi Świątek. Magda Linette poza turniejem