W połowie ubiegłego roku, gdy w półfinale turnieju Roland Garros grała Amanda Anisimova, „New York Times" zapytał: „Gdzie byłby amerykański tenis, gdyby nie dzieci imigrantów?". To pytanie jak najbardziej zasadne w kraju, który na swoje konto zapisał m.in. sukcesy Andre Agassiego, Pete'a Samprasa czy Michaela Changa.
Teraz, gdy do pierwszego w karierze wielkoszlemowego finału awansowała urodzona w Moskwie Sofia Kenin, pytanie nowojorskiego dziennika można zaktualizować: „Czy przyszłość amerykańskiego kobiecego tenisa to dziewczęta, których rodzice przyjechali z Rosji?". Kariera Anisimowej wprawdzie trochę przyhamowała po śmierci ojca, ale bez wątpienia jest ona wciąż jedną z najbardziej obiecujących młodych tenisistek.