Jeden z najlepszych turniejów Masters ostatnich lat zakończył świetny mecz. Faworytem był Thiem, ubiegłoroczny finalista, zwycięzca niedawnego US Open. I długo wydawało się, że Miedwiediew nie zostanie ostatnim triumfatorem turnieju organizowanego w londyńskiej hali O2 (pierwszym był jego rodak Nikołaj Dawydienko, od przyszłego sezonu gospodarzem imprezy będzie Turyn). Thiem sprawiał solidniejsze wrażenie, łatwiej wygrywał swoje gemy serwisowe, dyktował tempo wymian. Tak było w pierwszym i drugim secie, aż do tie- breaka, który odmienił ich obu - odebrał pewność siebie Austriakowi i dodał wiary Rosjaninowi. Tylko jedno się nie zmieniło - mecz wciąż był pasjonujący. Mieliśmy i długie wymiany, takie jak na kortach ziemnych, przy których zasadne stawało się pytanie, co jeszcze można zrobić, by wygrać punkt i znakomite akcje przy siatce. Był to pokaz tenisa, przy którym można było zapomnieć nawet o maestrii Rogera Federera, woli walki Rafaela Nadala i returnach Novaka Djokovicia.