Jako potencjalny następca de Villiersa pojawił się kandydat dobrze znany na światowych kortach. Syn irlandzkiego emigranta z roku 1900. Zaczynał jako bankowy posłaniec i pracownik ochrony, potem skończył college i wieczorowe studia prawnicze. Niemal całe życie zawodowe związał z jedną z cenionych nowojorskich kancelarii. John McEnroe senior, ojciec dwóch wielkich amerykańskich tenisistów Johna i Patricka, uśmiecha się gdy słyszy, że nie ma dziś nikogo lepiej przygotowanego do tej pracy niż on: „Gdyby to był konkurs na szefa General Motors albo General Electric na pewno swojej kandydatury bym nie wystawił. W tenisie spędziłem 30 lat, znam ten sport od podszewki i zasługuję na poważne potraktowanie”.

Senior rodu skończył 73 lata, lecz nie widzi tu żadnego problemu, skoro młodszy od niego o rok senator z Arizony, „inny Johnny Mac”, John McCain może niebawem zostać 44 - tym prezydentem USA. Pan McEnroe najpierw rozmówił się z małżonką Kay. Usłyszał, że ona przeprowadzki na parę lat do Londynu się nie obawia. Konsultacje z Johnem i Patrickiem zamknął wniosek: „Bierz to, tato!” Metodą wielokrotnie sprawdzoną McEnroe senior sporządził swój manifest, a potem rozesłał go po świecie. Do wszystkich znanych sobie oraz synom tenisowych postaci.

„Zawodowe rozgrywki są jak nowoczesny samochód. Turnieje to karoseria. Sponsorzy i stacje telewizyjne - koła. Ale najważniejsi są zawodnicy, bo oni stanowią silnik. Samochód bez silnika, wiadomo, nie pojedzie” – czytamy w deklaracji człowieka, który ma pomysł na współczesny tenis i uporządkowanie bałaganu po poprzedniku. Nowojorski prawnik całkiem udanie reprezentował kiedyś interesy pięciu wybitnych indywidualistów: Bjoerna Borga, Jimmy Connorsa, Vitasa Gerulaitisa, Johna McEnroe i Guillermo Vilasa. Wie jak i kiedy wylać oliwę na wzburzone fale, zna nastroje turniejowych szatni, potrafi rozmawiać z dyrektorami imprez oraz sponsorami. Pierwsze spotkania wypadły obiecująco. Poza zastrzeżeniami, że to próba zbudowania dynastii, głosów sprzeciwu nie było. „To jest praca dla mnie idealna i większość ludzi ze środowiska dobrze o tym wie. Jeśli dokonujący wyboru będą innego zdania oczekuję, że znajdą dość odwagi, by mi to powiedzieć, patrząc prosto w oczy” - mówi kandydat.

Mamy teraz w kraju czas poolimpijskich bilansów i początek kampanii wyborczych w większości polskich związków sportowych. Pojawiają się tam nazwiska rozmaitych, mniej lub bardziej nadających się kandydatów. Niestety żaden z nich ani trochę nie przypomina Johna McEnroe seniora.