Zapowiadany zamach Tsongi na drugiego po Rogerze Federerze tenisistę z wielkiej czwórki jednak się nie udał, choć chwilami było blisko. Francuz przegrał z Serbem 6: 7 (4-7), 2: 6, 7: 6 (11-9), 3: 6. Mecz Rafaela Nadala z Andym Murrayem zakończył się tak jak zawsze: wielkie nadzieje Brytyjczyków zamieniły się w jeszcze większy zawód po porażce Szkota 7: 5, 2: 6, 2: 6, 4: 6. Finał męski odbędzie się w niedzielę, Maria Szarapowa i Petra Kvitova zagrają dziś.
Publiczność na pewno nie żałuje pieniędzy wydanych na pierwszy półfinał. Zobaczyła tenisistów, którzy potrafią dołożyć do rutyny wiele innych składników interesującego spektaklu. Zwłaszcza Francuz. Już w połowie pierwszego seta pokazał, jak zdobywa się uczucia Wimbledonu.
Trudna wymiana, bieg, skok i pad na trawę, potem błyskawiczna reakcja na widok powracającej piłki, zryw niczym wańka-wstańka z rakietą i punkt – tak dostał pierwsze brawa na stojąco. Przyjął je z szeroko rozpostartymi ramionami, przygarnął publiczność do serca i już ją miał. Bywalcom zapewne przypomniały się niegdysiejsze parady na trawie młodego Borisa Beckera, ale Jo-Wilfried Tsonga ma znacznie więcej wdzięku.
Francuskie fajerwerki