Maria Szarapowa nie potrafi wygrać z Sereną Williams od prawie 10 lat, ich 15. mecz niewiele zmienił, może tylko Rosjanka coraz łagodniej przyjmuje kolejne porażki, już potrafi po finale uśmiechać się i miło gawędzić z rywalką.
Po obronie tytułu Amerykanka zachowała nr 1 w rankingu WTA (sukces Szarapowej oznaczałby zmianę na szczycie), w niedzielę w Caja Mágica obchodziła też ładny jubileusz – 50. zwycięstwo w turnieju WTA. Fetę rozpoczęli chłopcy, a właściwie młodzieńcy do podawania piłek, którzy z ochotę ponieśli mistrzynię na rękach.
Finał nie był emocjonujący, pierwszy set uleciał szybko, w drugim Szarapowa prowadziła 2:0 i 3:1, ale chwila rozkojarzenia Williams szybko się skończyła, tak samo jak dobre serwisy Rosjanki. – Jestem bardzo szczęśliwa. Wielkie dzięki – rzekła elegancko Serena, po hiszpańsku.
Rafael Nadal pokonał Stanislasa Wawrinkę 6:2, 6:4. Ten finał też był krótki, wskazanie na Hiszpana oczywiste od pierwszych piłek. Trochę żal, że Szwajcar, którego wcześniejsze mecze z Grigorem Dimitrowem, Jo-Wilfriedem Tsongą i Tomasem Berdychem miały wysoką temperaturę, nie przełamał kolejnej granicy. W rywalizacji z Nadalem jego bilans to zero zwycięstw, dziewięć porażek. Na dwa tygodnie przed Roland Garros Hiszpan z uśmiechem powtarzał: – Pięć wygranych na siedem turniejów po powrocie, nic lepszego nie mogłem sobie wymarzyć.
W deblowych półfinałach grał Łukasz Kubot. Polak i Jeremy Chardy zostali pokonani w sobotę po zaciętym meczu przez braci Bryanów. Niezniszczalni Amerykanie dzień później cieszyli się z 87. wspólnego sukcesu w turniejach ATP, wciąż poprawiają swój rekord i kto wie, czy nie dotrą kiedyś nawet do 100 zwycięstw. Kubotowi pozostała znacznie skromniejsza przyjemność – od poniedziałku będzie najwyżej klasyfikowanym polskim deblistą.