Jeszcze nie teraz

Roger Federer – Jerzy Janowicz 6:4, 7:6 (7-2). Pierwsze starcie dla szwajcarskiego mistrza, ale następne, kto wie?

Aktualizacja: 18.05.2013 01:35 Publikacja: 18.05.2013 01:27

Jerzy Janowicz

Jerzy Janowicz

Foto: AFP

Nie będzie polskiego półfinału w Rzymie. Wielki Federer wygrał z Polakiem. Z tej porażki Jerzy Janowicz może jednak wyciągnąć optymistyczny wniosek – nie jest daleko od swego wzoru z lat dziecięcych.

Czasem warto uważnie słuchać, co mówi Federer. Nie zapowiadał przed ćwierćfinałem rozbicia młodszego rywala, mówił z szacunkiem o umiejętnościach Janowicza, prezentował wyważone zdanie i skromny, ale poparty poczuciem własnej wartości optymizm. Jak powiedział tak grał – z pozycji doświadczonego mistrza, który jest pewien swoich umiejętności, ale wie, że musi grać bardzo dobrze, by pokonać ambitnego rywala. Walczyli równo od pierwszych piłek. Nic się nie zmieniło w grze Janowicza od czwartku. Wciąż prezentował swój tenis na tak, z młodzieńczą brawurą posyłał skróty i loby, atakował śmiało, serwował jak potrafi, czyli groźnie. Do stanu 4:4 trudno było wskazać lepszego. Swoboda odbić Federera czy fantazja Jerzyka? Rozstrzygnięcie padło jakby za szybko, po prostu te dwa błędy w niewłaściwej chwili to był wystarczający kapitał do wykorzystania przez wielkiego Szwajcara.

Drugi set Janowicz rozpoczął rewelacyjnie, od przełamania serwisu rywala. Gdy poparł swój wyczyn następnym zwycięskim gemem, a potem pewnie utrzymywał przewagę do stanu 5:3, można było sądzić, że będzie trzeci set. Kto patrzył uważnie ten jednak widział, że Janowicz coraz częściej chwyta się za prawy łokieć, że krzywi się po mocniejszych uderzeniach piłki. Może to nie ta kontuzja przeszkodziła, może to po prostu świadomość, że wygrywa się seta z niedościgłym mistrzem spowodowała, że Jerzyk popełnił dwa błędy serwisowe i powtórzyła się sytuacja z pierwszego seta – jak jest szansa, to Szwajcar jej nie marnuje. Wyrównał, w tie-breaku wygrał.

Żaden wstyd, czy smutek dla Janowicza. Ładny mecz, potwierdzenie talentu i wielkich możliwości, przyszłość czeka. W półfinale z Federerem zagra Benoit Paire, 36. tenisista świata. Rok starszy od Polaka, też raczej nowe odkrycie francuskiego tenisa. Wysoki, sprawny, głodny zwycięstw. Zobaczymy, czy znajdzie lepszy sposób na Szwajcara od tenisisty z Łodzi.

Jerzy Janowicz mimo porażki wyjedzie z Rzymu jako tenisowy milioner. W oficjalnych statystykach Polak miał przed turniejem 957 588 dolarów z premii na kortach. Nagroda za ćwierćfinał w Rzymie to 62 950 euro. Niezależnie od przelicznika, pierwszy milion dolarów w sumie jest. Co do rankingu, to 100 punktów (180 minus 80 zarobionych przed rokiem) wielkiego awansu nie da. Może uda się przeskoczyć na 23. miejsce na świecie przed Aleksandra Dołgopołowa.

Małą sensacją turnieju męskiego stała się porażka Novaka Djokovia z Tomasem Berdychem. Serb rzadko traci szansę wygrania meczu w dwóch setach, by przegrać w trzech, ale tym razem tak było. Miał swój serwis, gdy prowadził już 6:2, 5:3,a jednak nie tylko przegrał tego gema, ale jeszcze kolejne trzy. Djoković nie zrzucał winy na kontuzję kostki, raczej twierdził, że potrzebuje jeszcze trochę czasu na przygotowania. – To było dziwne. Grałem bardzo dobrze i byłem dwa punkty od zwycięstwa. W jednej chwili cały mecz się zmienił, stałam się zupełnie innym tenisistą – mówił.

Berdych zagra teraz z Nadalem, który, niemal tradycyjnie, długo grał z Davidem Ferrerem, zagrali kilka wspaniałych wymian, biegali za piłkami do utraty tchu, ale gdy doszło do decydującego seta, było jak zawsze – sukces tego bardziej sławnego, kto nie pamięta – 19. zwycięstwo Nadala w 23. meczu z kolegą.

Turniej kobiecy na Foro Italico przyniósł w piątek znacznie mniej emocji. Serena Williams zdmuchnęła kolejną rywalkę z kortu tracąc zaledwie dwa gemy. Amerykanka znów ma piękną serię ciągłych zwycięstw (do półfinału 22), ale do wyczynu Martiny Navratilovej (74) sprzed 29 lat jednak jeszcze wiele brakuje. W Rzymie Serena wygrała ostatnio w 2002 roku, to był ten rok, w którym zwyciężyła także na kortach Rolanda Garrosa. Może wierzy w takie powtórki.

Maria Szarapowa przed ćwierćfinałem oświadczyła, że poczuła się chora i nie zagrała meczu z Sarą Errani. – Przepraszam. Nie wyzdrowiałam do końca po ubiegłotygodniowej chorobie, znów mnie dopadła w nocy gorączka – napisała na Twitterze. Czy to unik, by nie grać z Wiktorią Azarenką, czy prawdziwe dolegliwości – tego się raczej nie dowiemy. Rosjanka dodała dwuznacznie, że tuż przed Wielkim Szlemem w Paryżu trzeba podejmować dojrzałe decyzje.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?