To był miły spacer po korcie im. Suzanne Lenglen, choć Radwańska powiedziała, że jednak woli Pola Elizejske, bo paryski wielki szlem „od szatni" jej nie odpowiada. Peer chyba od początku czuła, że nie ma szans – walczyła, ale była to raczej gra pozorów. Agnieszka wygrała 6:1, 6:1 i teraz czeka ją mecz z Mallory Burdette (USA – 82 WTA). Opaska uciskowa na udzie Polki nie maskuje żadnego poważnego problemu, pojawił się ból w pachwinie, jednak tenisistka twierdzi, że niczym to nie grozi, choć na nawierzchni ziemnej jest najbardziej bolesne.
Polsko-izraelskie tenisowe stosunki są ostatnio bardzo napięte, po meczu Pucharu Federacji w Ejlacie. Komentarze internautów świadczą, że pamięć o tych wydarzeniach wciąż jest żywa, ale nie zawsze mądra. Można po prostu nie czytać, ale to nie jest propozycja łatwa do realizacji, bo ciekawość zwykle zwycięża, a potem jest już tylko złość.
Amerykański dziennikarz zapytał Agnieszkę z uśmiechem, czy zna swoją następną rywalkę, i otrzymał odpowiedź, jakiej oczekiwał: „Nigdy jej nie widziałam". Ponieważ Urszula ma w drugiej rundzie równie anonimową przeciwniczkę (Niemka Dinah Pfizenmaier – 126 WTA), to siostrobójczy pojedynek Radwańskich w trzeciej rundzie staje się bardzo prawdopodobny.
„Nie cieszymy się z tego, bo jedna będzie musiała odpaść. Cieszę się natomiast, że gdy wstałam rano, to wreszcie zobaczyłam słońce, od razu byłam w lepszym nastroju. Inaczej się gra, kiedy kort jest mokry, piłka staje się cięższa i wolna. Wtedy pojawiają się kontuzje łokcia czy barku. Na pewno dobra pogoda sprzyja mojej grze. Słyszałam, że prognozy na wtorek są fatalne, ale na szczęście ja we wtorek nie gram. O naszym meczu jeszcze z Urszulą nie myślimy. Każda z nas musi wcześniej wygrać, dopiero potem będziemy się martwić" – mówiła Agnieszka.
Takie mecze dzięki siostrom Williams nie są w tenisie atrakcją nieznaną i uczą jednego – ranking w nich nie rządzi, nerwów jest więcej, niż można by oczekiwać, a poziom zwykle bywa przeciętny. Trudno, by było inaczej, bo to nie jest sytuacja naturalna – wygrać to jednak trochę pobić. Ale tenisistki nie mają co narzekać, ukraińscy bokserzy, bracia Kliczko, rezygnują z wagonu pieniędzy przez to, że nie chcą zmierzyć się w ringu. Tłumaczą, że im mama nie pozwala.