Przeszkadzały kontuzje (ostatnio Mariusza w Roland Garros), brakowało formy, ale Fyrstenberg wyleczył plecy, wrócił do swego stałego partnera i w sobotę, po czterech meczach, wznieśli butelki szampana na korcie w Hamburgu. Pokonali w finale 3:6, 6:1, 10-8 Alexandra Peyę i Bruno Soaresa, też deblowych specjalistów. Wspólnie Fyrstenberg i Matkowski wygrali już 14 turniejów (i 22 razy walczyli w finałach).
Mistrzem singla w Hamburgu został Fabio Fognini, Włoch, który na kortach ziemnych umie grać, ale dopiero w tym roku przełożył umiejętności na duże sukcesy. Tydzień temu w Stuttgarcie, teraz w drugim niemieckim mieście.
Publiczność w Rothenbaum Tennis Center z życzliwością patrzyła na Argentyńczyka Fernando Delbonisa (114. ATP), kwalifikanta, który w półfinale pokonał po dwóch tie-breakach Rogera Federera.
Szwajcarowi nie pomogła nowa rakieta z powiększoną główką. – Żadnych wymówek. On był po prostu lepszy – stwierdził Federer. Świat pyta, czy takie zdania nie będą powtarzały się coraz częściej.
W tym tygodniu zaczyna się amerykańskie tournee sióstr Radwańskich. W Stanford zagrają na kortach twardych, to także start cyklu US Open Series. Agnieszka jest jedyną tenisistką z pierwszej dziesiątki rankingu, która zjawiła się na otwarcie.