Ta historia może się powtórzyć i oby się powtórzyła, nawet z lepszym finałem. W ubiegłym roku w Paryżu Iga Świątek awansowała do czwartej rundy i dopiero tam nie dała jej szans Rumunka Simona Halep. Ale właśnie ten turniej pokazał, że nastolatka z Warszawy gotowa jest już do poważnych tenisowych zadań, że spokój i mądrość jej opiekunów procentują i wielkie nadzieje mogą się spełnić.
Teraz deszczowy i zimny turniej też zaczął się dla nas słonecznie, choć o słońce nad Sekwaną jest i podobno przez najbliższe dwa tygodnie będzie trudno. Świątek swój mecz z rozstawioną z nr 15 rywalką rozpoczęła z przytupem i aż do ostatniej piłki nie zwolniła tempa.
Przełamała serwis Vondrousovej już przy pierwszej okazji, rywalka wyglądała na przygaszoną i bezradną, błyskawicznie straciła wiarę, że może zrobić Polce krzywdę. Drugi set wyglądał podobnie i niczego nie zmieniło to, że Świątek w drugim gemie przegrała swój serwis.
To nie było ich pierwsze spotkanie, grały już latem w turnieju pokazowym w Pradze i tam Polka też zwyciężyła w dwóch setach, choć nie tak łatwo jak w Paryżu.
W drugiej rundzie rywalką tenisistki z Warszawy będzie 34-letnia Su-Wei Hsieh (63. WTA) z Tajwanu lub 24-letnia Austriaczka Barbara Haas (143.).