To był czarny poniedziałek dla tenisistek, które w turniejowej drabince miały przy nazwisku numer. Reguła – rozstawione panie wychodzą pierwsze – działała niemal perfekcyjnie. Przegrała Ivanović (nr 5), choć po finale w Brisbane zapowiadała udany ciąg dalszy, odpadła Kerber (nr 9), której od początku roku idzie jak po grudzie.
Z różnych kątów Melbourne Park donoszono, że nie zagrają w drugiej rundzie Lucie Safařova (16), Carla Suarez Navarro (17), Swietłana Kuzniecowa (27), Anastazja Pawliuczenkowa (23), Sabine Lisicki (28), nawet Belinda Bencic (32). Los nie był jednak obrażony na Marię Szarapową, Simonę Halep i Eugenie Bouchard, na rywalkę Uli Radwańskiej, urodzoną w Ałmatach pannę Dijas (nr 31) też nie i po trzech setach dał jej zwycięstwo.
Ci, którzy widzieli mecz, twierdzą, że gra była wyrównana, co nie zawsze znaczy dobra. Obie tenisistki miały swoje szanse, obie popełniły sporo błędów, których nie można tłumaczyć upałem, bo na razie styczniowe australijskie słońce grzało umiarkowanie. Mimo porażki młodsza z sióstr Radwańskich może po wyprawie na antypody mówić o odrodzeniu. Był ćwierćfinał w Auckland, była runda Australian Open, były wygrane kwalifikacje, bilans stycznia: 9 zwycięstw, 2 porażki.
We wtorek powinno być lepiej. Mecz Agnieszki Radwańskiej z Kurumi Narą (39. WTA) zaplanowano na korcie nr 2 – czwartym w hierarchii, bez dachu w roli parasola, ale z trybunami. Pora dla kibiców w Polsce znośna – 7–8 rano. Mniej więcej o tej samej porze Jerzy Janowicz powinien wychodzić na kort nr 7, by zagrać z Hirokim Moriyą (146. ATP). W minimeczu Polska – Japonia obstawiamy 2:0.
Turniej męski trzyma się mocniej rankingu światowego. Mecze największych sław: Rogera Federera i Rafaela Nadala kończyły się planowo, w grze Hiszpana żadnych słabości nie widziano. Z tych bardziej znanych odpadło dwóch: Tommy'ego Robredo (nr 15) zmogła kontuzja, Ernestsa Gulbisa (11) – zdolny lokalny chłopak, Thanasi Kokkinakis.
CIEKAWSZE WYNIKI I RUNDY