W Centrum Rekreacyjno-Sportowym w Zielonej Górze kolejne tenisowe wydarzenie – mecz Pucharu Federacji Polska – Szwajcaria. Stawka jest znana: lepsza drużyna pozostaje w ósemce najlepszych drużyn w 2016 roku, pokonane lądują w Grupie Światowej II, czyli o szczebel niżej.
Udział Martiny Hingis to obok startu polskiej rakiety nr 1, największy wabik dla kibiców tenisa. Wszystko się potwierdziło – legenda tenisa przyjechała, potrenowała, zagra (na razie wedle planów) tyle, ile może: w dwóch singlach i deblu. Przebojem będzie już pierwszy mecz w sobotę: Martina kontra Agnieszka.
O singlowej formie Szwajcarki nie wiadomo zbyt wiele, w rankingu WTA oczywiście jej nie widać, w końcu oficjalnie nie grała w ten sposób od ośmiu lat (nie licząc innych od WTA Tour rozgrywek komercyjnych, lig w Indiach i USA oraz pokazówek), ale w deblu jest ostatnio znakomita. Połączyła siły z Sanią Mirzą i wygrały niedawno po kolei turnieje w Indian Wells, Miami i Charleston. Jest już czwartą deblistką świata.
– Praktycznie od razu po przylocie do Polski przyjechałam na korty. Hala bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że będzie fajny doping, bo wtedy dużo lepiej się gra, bez względu na to czy kibice są za nami czy przeciwko nam. To było dopiero zapoznanie z kortem, ale na pewno mogę powiedzieć, że nawierzchnia jest dosyć szybka. Dwa dni temu byłam jeszcze w Stanach Zjednoczonych. Podróż tutaj była długa i odczuwam jeszcze skutki zmiany stref czasowych, ale w sumie czuję się dobrze i mam nadzieję, że z każdym dniem będę się czuła lepiej – mówiła w czwartek po pierwszym treningu.
Wobec śmiałej decyzji sławnej tenisistki i kapitana Heinza Guenthardta, wiadomo, że pierwsza szwajcarska rakieta w singlu – Timea Bacsinszky (22. WTA) zmierzy się w drugim sobotnim meczu z Urszulą Radwańską (114. WTA), a w niedzielę panie się zamienią: Agnieszka zagra z Timeą, Urszula z Martiną. Potem debel, w którym na razie zgłoszone są także Hingis i Bacsinszky, a po polskiej stronie Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska.