Mirosław Żukowski z Paryża

Lepsza od niej w erze tenisa open jest tylko Niemka Steffi Graf (22 zwycięstwa).

33-letnia Amerykanka podobnie jak w półfinale z Timeą Bacsinszky weszła na kort jakby stąpała po cienkim lodzie. Trochę się smuła, grała od strzału do strzału, tak jak zawsze postępowali tenisiści, którzy boją się walki i wysiłku - jednym słowem kontuzjowani lub chorzy. Ale długo to wystarczało na wielkoszlemową finałową debiutantkę Lucie Safarovą. Na usprawiedliwienie Czeszki można tylko powiedzieć, że mecz z taką rywalką wcale nie musi być łatwy, bo przez cały czas jest w głowie gonitwa myśli: iść na całość, ryzykować, czy czekać aż chory się zmęczy. W tenisowej literaturze jest na ten temat cała półka książek.

Serena wygrała gładko pierwszego seta, w drugim prowadziła 4:1, serwowała i wówczas urodzona w Brnie a mieszkająca w Monte Carlo Lucie zdecydowała się wreszcie zawalczyć o honor kobiecego tenisa. Gdyby chora Amerykanka rozbiła ją w dwóch krótkich setach, byłaby to fatalna reklama dla zawodu, w którym finalistka dostaje w Paryżu 900.000 euro a triumfatorka 1.800.000. Czeszka wyrównała na 4:4 a następnie przy prowadzeniu rywalki 6:5 obroniła meczbola, wygrała tego gema i tie-break.

W tym momencie można było się spodziewać, że obolałej Amerykance zabraknie sił, że Lucie skoczy jej do gardła, a tu już w pierwszym gemie Czeszka oddaje swój serwis, potem jeszcze wyrównuje na 2:2 i mecz się kończy. Wszystko inaczej, niż moglibyśmy się spodziewać, ale najważniejsze, że choć na chwilę wróciły emocje, do których przyzwyczaili widzów tenisiści.

W niedzielnym męskim finale nie powinno ich zabraknąć, choć i tu faworyt jest zdecydowany - Novak Djoković. Ale Stan Wawrinka będzie miał już innego rywala, niż wszyscy dotychczasowi przeciwnicy Djokovicia, gdyż Andy Murray dokonał w półfinale tego, co nie udało się ani Rafaelowi Nadalowi, ani żadnemu innemu tenisiście - potężnie nastraszył lidera światowego rankingu, zanim przegrał w pięciu setach 3:6, 3:6, 7:5, 7:5, 1:6.

„Andy zasłużył na zwycięstwo w trzecim i czwartym secie, zagrał fantastycznie, przede wszystkim w defensywie. Miałem okazje, by zakończyć to spotkanie w trzech setach, ale mi się nie udało, całą zasługę w tym ma Andy. Zszedłem z kortu na przerwę medyczną, gdyż miałem problem z nogą, raczej obawę, niż problem i chciałem się uspokoić. Nie sądzę, by uratowało mnie przerwanie meczu z powodu zapowiadanej burzy. Pojedynki z Andym to zwykle jest thriller, czasem też maraton” - mówił Djoković.

W rozmowie z Murray’em angielscy dziennikarze usiłowali wrócić do sprawy tej medycznej przerwy, ale Szkot nie dał się w nią wciągnąć: „Po moim meczu z Novakiem w Australii powiedziałem w podobnych okolicznościach o jedno słowo za dużo i zostało to źle odebrane, jakbym narzekał i nie potrafił godnie przegrać. Każdy może poprosić o taką przerwę. To wszystko co mam do powiedzenia na ten temat”.

Finał Novak Djoković - Stan Wawrinka w niedzielę o 15.00.  Grali ze sobą 20 razy, 17:3 prowadzi Serb.

Turniej pokazuje Eurosport.