Reklama
Rozwiń

Bliźniacy mogą spaść z tronu

Marcin Matkowski i Nenad Zimonjić przegrali pierwszy mecz. Lepsi byli Jean-Julien Rojer i Horia Tecau – nowi liderzy rankingu światowego w deblu, na razie wirtualnie.

Publikacja: 16.11.2015 17:57

Andy Murray

Andy Murray

Foto: AFP

Mecz był krótki, tylko 67 minut, wynik 6:2, 6:4 na korzyść Rojera i Tecau. Polak z Serbem dość szybko zaczęli gubić szansę na zwycięstwo – stracili dwa gemy serwisowe w pierwszym secie, przegrywali już 1:5.

Drugiego seta także zaczęli gorzej od rywali, dopiero przy stanie 0:2 zerwali się na kilkanaście minut, objęli prowadzenie 3:2, ale kontrataku pary holendersko-rumuńskiej nie odparli. Przy stanie 3:5 meczbola obronili, ale gdy serwis przeszedł na drugą stronę, już nie dali rady.

Nadzieja jeszcze nie gaśnie, w finałach ATP World Tour widzieliśmy niezwykłe zwroty, lecz przed Matkowskim i Zimonjiciem zadanie trudne – teraz trzeba już tylko wygrywać, by awansować do półfinału. Na razie debel polsko-serbski ma bilans roczny: 33 zwycięstwa i 20 porażek oraz trzy przegrane finały turniejów ATP.

Pierwsze zwycięstwo w hali O2 w Londynie oznaczało dla pary Rojer–Tecau nie tylko przełamanie złej passy w Masters (zeszłoroczny debiut szybko zakończyli po trzech porażkach w grupie), lecz także, dzięki 200 punktom rankingowym, awans na pierwsze miejsce w bieżącym rankingu par deblowych.

Wyprzedzili wirtualnie Boba i Mike’a Bryanów także dlatego, że najlepszy debel świata ostatniej dekady zaczął turniej w niedzielę od porażki z Rohanem Bopanną i Florinem Mergeą.

Na razie para Rojer i Tecau ma 6510 punktów, sławni Amerykanie 6465. Jeszcze wiele może się zmienić, bo arytmetyczne szanse na deblowy tron mają aż cztery pary (Bryanowie kończyli rok na pierwszym miejscu przez ostatnie 11 lat).

– Nie myślimy o punktach i rankingach. Ważniejsza jest dobra gra. Oczywiście bylibyśmy dumni, kończąc rok na pierwszym miejscu – mówił Horia Tecau.

Po deblistach w każdej sesji grają singliści, w poniedziałek zaczęła rywalizację czwórka z grupy Ilie Nastase. Na dobry dla brytyjskich widzów początek Andy Murray pokonał Davida Ferrera 6:4, 6:4 i, jak rzadko, nawet posłał w trybuny parę uśmiechów, głównie do ciężarnej żony Kim. Kto pamiętał ubiegłoroczny start Szkota (0:6, 1:6 z Rogerem Federerem), ten łatwo dostrzegł znaczącą różnicę. Murray zrobił ważny krok, by pozostać numerem dwa na świecie, ale Stan Wawrinka i Rafael Nadal wciąż mogą go wyprzedzić.

Wtorkowe mecze to ponownie czas na grupę Stana Smitha. O 15.00 zmierzą się ci, którzy już raz przegrali: Kei Nishikori i Tomas Berdych, o 21.00 chyba pierwsza z przymiarek do wielkiego finału: spotkanie Novak Djoković–Roger Federer.

Transmisja meczu Czecha i Japończyka w Polsacie Sport Extra, drugie spotkanie na żywo w Polsacie Sport News.

Tenis
17-letnia Rosjanka znów za silna dla Igi Świątek. Polka nie obroni tytułu w Indian Wells
Tenis
Brąz cenniejszy niż złoto. Iga Świątek bierze rewanż za igrzyska
Tenis
Indian Wells. Rozpędzona Iga Świątek
Tenis
Raj zamienił się w piekło. Hubert Hurkacz przegrywa w Indian Wells
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Tenis
WTA w Indian Wells. Iga Świątek w najlepszym wydaniu. Jest jedno ale
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń