Hurkacz (ATP 7) nigdy w karierze nie awansował podczas US Open dalej niż do drugiej rundy, więc już wtorkowe zwycięstwo 6:3, 7:6(4), 7:6(3) nad kwalifikantem Timofiejewem Skatowem (ATP 188) było dla niego wyrównaniem najlepszego wyniku w karierze, co – biorąc pod uwagę pozycję 27-latka w światowym rankingu oraz niemałą listę sukcesów – powodów do przesadnej dumy nie przynosi.
Polak awansował co najmniej do ćwierćfinału każdego turnieju ATP Masters 1000, a te w Miami (2021) i Szanghaju (2023) nawet wygrywał. Kiedy jednak przychodzi do rywalizacji wielkoszlemowej, Hurkacza często ogarnia niemoc. Trzy lata temu awansował do półfinału Wimbledonu, a teraz był w ćwierćfinale Australian Open. 23 pozostałe starty kończył nie dalej niż w czwartej rundzie.
Czytaj więcej
Iga Świątek była niecierpliwa i popełniała błędy, więc z gry zadowolona być nie może, ale pokonała 6:4, 7:6(6) Kamillę Rachimową w pierwszej rundzie US Open. Awansował także Hubert Hurkacz.
US Open. Hubert Hurkacz grał z Jordanem Thompsonem, który przyleciał do Nowego Jorku w życiowej formie
Mecz z Thompsonem zaczął się dla naszego tenisisty dobrze, bo zdobył przełamanie i prowadził 5:2, ale rywal odrobił straty, a w tie-breaku – dla Polaka już 50. w sezonie – Australijczyk zwyciężył 7:2. Nie było w tym przypadku. Miał 15 wygrywających uderzeń i popełnił tylko 7 niewymuszonych błędów, a w wykonaniu Hurkacza zobaczyliśmy takich aż 13.
Zawodnik chwiejny, jakim jest dziś Polak, rywalizował z przeciwnikiem, który przeżywa najlepszy sezon w karierze. Thompson nigdy nie był w rankingu wyżej, niż obecnie, a do starcia z naszym tenisistą przystąpił z tegorocznym bilansem 29:19. Dobrze radził sobie zwłaszcza na nawierzchni twardej, bo wygrał w Los Cabos i dotarł do półfinału w Atlancie, co uzasadniało jego nowojorskie ambicje.