Polka rozegrała w tym sezonie 62 mecze i niewykluczone, że poprawi ubiegłoroczny rekord (80), skoro przed tenisistkami jeszcze azjatyckie tournée i WTA Finals w Rijadzie. Taka intensywność grania to nie tylko wysiłek fizyczny, ale także psychiczny, co widzieliśmy podczas igrzysk, gdzie Świątek zmagała się nie tylko z rywalkami, ale również olbrzymim ciężarem oczekiwań.
Trudno się dziwić, że Polka w trakcie imprezy w Cincinnati mówiła SkySports, że szefowie tenisowego touru nie mogą wciąż popychać tenisistów do tego, aby grali coraz więcej, bo to się dobrze nie skończy. – Zasługujemy na więcej odpoczynku – apeluje Świątek, która w innym wywiadzie, dla Tennis Channel, powiedziała nawet, że „czasami czuje się jak chomik w kołowrotku”. Argumenty ma mocne, skoro jeszcze w 2019 roku najlepsze zawodniczki świata musiały wziąć udział w 15 obowiązkowych turniejach rocznie, a dziś jest ich aż 21.
Czytaj więcej
Na kilka dni przed rozpoczęciem US Open Aryna Sabalenka wyrasta na faworytkę turnieju kobiet. Nie tyle z powodu zwycięstwa w WTA 1000 w Cincinnati, ale swobody, z jaką tego dokonała.
Pytanie, gdzie jest granica wytrzymałości zawodowca, na pewno wróci, choć pewnie nie podczas US Open, gdzie Świątek raz była już najlepsza (2022) i teraz spróbuje po raz szósty w karierze wygrać turniej Wielkiego Szlema.
US Open. Z kim i kiedy gra Iga Świątek
Polka turniej zaczyna z innej pozycji niż poprzedni, kiedy przyleciała do Nowego Jorku jako urzędująca mistrzyni. – Czułam wtedy, że mam wiele rzeczy do obrony: pozycję numeru jeden na świecie, wszystkie moje punkty oraz sam tytuł. Teraz jest nieco inaczej. Moje oczekiwania nie są tak wysokie, jak przed rokiem. Spróbuję iść krok po kroku, nie biorąc zbyt dużego ciężaru na barki – zapewnia.