Minęło 20 minut, kiedy Rybakina objęła prowadzenie 4:0 i wydawało się, że to zwiastun półfinału jednostronnego. Krejcikova ograniczyła jednak straty oraz — a może przede wszystkim — kilkoma udanymi akcjami odbudowała pewność siebie. Kazaszka wygrała pierwszą partię 6:3, ale Czeszka do drugiej wniosła bagaż nadziei, który zamieniła w dobrą grę, choć faworytką na pewno nie była.
Rybakina to czwarta zawodniczka światowego rankingu, która do półfinału dobiegła sprintem. Spędziła na korcie 6 godzin i 15 minut, jedynego seta przegrała w drugiej rundzie z Laurę Siegemund. Przetrwała bez wpadania w zbędne kłopoty, kiedy z turniejem żegnały się kolejne duże nazwiska: kontuzjowana Aryna Sabalenka, Jessica Pegula, Iga Świątek, Coco Gauff i Danielle Collins.
Czytaj więcej
Jasmine Paolini wygrała z Donną Vekić 2:6, 6:4, 7:6 i została pierwszą od 2016 roku tenisistką, która w tym samym sezonie awansowała do finału Roland Garros oraz Wimbledonu.
Jelena Rybakina była faworytką Wimbledonu
Wielu przed turniejem to w niej widziało faworytkę. Rybakina była najlepsza w Londynie dwa lata temu, kiedy organizatorzy nie dopuścili do rywalizacji Rosjan i Białorusinów. Teraz już na etapie ćwierćfinałów — kiedy odpadły Marketa Vondrousova i Angelique Kerber — została jedyną byłą mistrzynią Wimbledonu, która pozostała w drabince turnieju singlistek.
„The Athletic” napisał, że jest w domu, a Krejcikova, Jasmine Paolini i Donna Vekić to jedynie goście. „L'Equipe” nazwała ją „jedyną faworytką” zastanawiając się, którą z trzech stojących za jej plecami pretendentek stać na niespodziankę. Siedem ostatnich edycji Wimbledonu wygrało siedem różnych tenisistek i Rybakina miała być pierwszą od czasu Sereny Williams, która przerwie kanonadę zmian.