Czy to najlepszy sezon Igi Świątek na nawierzchni ziemnej?
Wynikowo na pewno tak, a jeżeli chodzi o grę - chyba też. Praktycznie od początku występów na tej prawdziwej mączce, a więc nie licząc turnieju w Stuttgarcie, po każdym treningu i po każdej rozgrzewce mówiłem, że jestem pod wrażeniem tego, jak Iga gra i jak uderza piłkę, bo ja to właśnie oceniam: czy jest czysto, głęboko, solidnie, energicznie. Tak było. Do tego doszło bardzo dobre poruszanie się, bo praktycznie w żadnym meczu nie widziałem problemów w aspekcie motoryczno-fizycznym. Musieliśmy jednak odpowiednio planować odpoczynki i odnowę - to głównie praca Macieja Ryszczuka — bo plan był trudny do zrealizowania.
24 mecze w ciągu niespełna dwóch miesięcy…
Bille Jean King Cup, potem Stuttgart i w ciągu kolejnych siedmiu tygodni trzy duże turnieje. Wiedzieliśmy, że chcemy każdy kolejny mecz wygrywać. A to oznacza, że chcemy wygrywać całe turnieje. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to trudne, ale możliwe.
Czytaj więcej
Świątek trzeci raz z rzędu wygrała Roland Garros. - To kobieca wersja Nadala - mówi Pierce. - Trzeba zagrać mecz idealny, aby z nią wygrać - uważa Navratilova
Jak będziecie zarządzać kolejnymi tygodniami?
Najpierw chcemy się pocieszyć. Mamy oczywiście plan długoterminowy i ustalone cele: Wimbledon oraz igrzyska olimpijskie, na które kładziemy duży nacisk. Te założenia jednak ewoluują. Nasze postępowanie jest uzależnione od tego, co widzimy, słyszymy i czytamy z testów prowadzonych przez Maćka. Będziemy na ich podstawie odpowiednio reagować.
Przebieg meczu z Naomi Osaką, najtrudniejszego podczas tegorocznego Roland Garros, wzbudził w was niepokój, czy wiedzieliście, że wszystko zmierza w dobrym kierunku?
To spotkanie było specyficzne, bo mecze na takim poziomie w turnieju wielkoszlemowym zwykle zdarzają się później. Tym razem Iga musiała już na początku włączyć najwyższe obroty. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ten mecz może taki być. Drugi set był dla mnie jedynym momentem poniżej tego, co Iga prezentowała - i później, i wcześniej. Cieszę się, że była w stanie zbudować się trzecią partią, wracając z piłek meczowych. Pokazała to już z Aryną Sabalenką w Madrycie. Tam piłki meczowe były jednak w końcowej fazie spotkania, gdy wiadomo, że mogą się pojawiać, w jedną czy w drugą stronę. Teraz wszystko wydarzyło się przy przewadze Osaki. Obrona piłki meczowej w takiej sytuacji to jedno, bo potem trzeba jeszcze umieć przez to wszystko przejść, zbudować siebie, wrócić do meczu, zbudować przewagę oraz mecz zamknąć. To ważne, że taka sekwencja się wydarzyła.