Korespondencja dziennikarza „Rzeczpospolitej” Kamila Kołsuta z Paryża
Agnieszka Radwańska miała rację, zapowiadając „mecz do jednej bramki". Świątek grała pewnie, była skoncentrowana oraz nie popełniała błędów - to wystarczyło, żeby nie pozostawić złudzeń szóstej zawodniczki światowego rankingu i zwyciężczyni ubiegłorocznego Wimbledonu.
Vondrousova podjęła walkę z naszą tenisistką, choć wynik na to nie wskazuje. Gemy serwisowe Czeszki bywały długie - ten drugi w pierwszym secie miał aż siedemnaście akcji - zawsze na koniec górą była Świątek. Nigdy i nigdzie hasło-wytrych „Rywalki jej nienawidzą” nie nabiera takiego znaczenia, jak podczas meczów Polki w Roland Garros. Pierwszy set był jej 11. w tym sezonie, który wygrała 6:0.
Czytaj więcej
Serb pokonał Francisco Cerundolo i po raz 59. awansował do ćwierćfinału turnieju Wielkiego Szlema, ale w nim nie zagra, bo przez kontuzję wycofał się z turnieju
Czeszka z drugiej partii wycisnęła nieco radości, ale musiała się cieszyć z małych rzeczy: wygranego gema, udanego serwisu, dobrego returnu, pojedynczej szansy na przełamanie. Wytrwała ze Świątek na korcie 62 minuty, czyli dłużej niż Anastazja Potapowa (40), ale krócej od Marie Bozukovej (95).
Roland Garros. Puste trybuny na meczu Igi Świątek, kibice woleli mężczyzn
Świątek była zdecydowaną faworytką. Polka dwa dni wcześniej w 40 minut pokonała Anastazję Potapową i widzieliśmy, że nie ma już śladu po niepewności, która towarzyszyła jej występowi w drugiej rundzie przeciwko Naomi Osace. - To był jeden z tych meczów, które czynią cię silniejszym - przekonywał mistrz Roland Garros z 1989 roku Michael Chang.