Liderka rankingu w pierwszym swoim spotkaniu wygrała w piątek z Simoną Waltert (158. WTA). Nie miała większych problemów. Zwycięstwo 6:3, 6:1 w godzinę i 25 minut gry mówi wiele o przebiegu tej rywalizacji.
W sobotnim meczu Polka przeżywała trochę więcej trudności i musiała się dużo bardziej napracować. Jak dzień wcześniej w długim i wyrównanym pojedynku z Magdaleną Fręch 19-letnia Naef (148. WTA) pokazała, że tkwi w niej duży potencjał i w przyszłości Szwajcaria będzie miała z tej zawodniczki pożytek.
Iga Świątek – Celine Naef. Bardzo dobra postawa młodej Szwajcarki
Świątek niespodziewanie przegrywała 1:3, a w trzecim gemie – przy swoim serwisie – nie zdobyła nawet punktu. Wiele ryzykowała returnem co na koniec się opłaciło, bo po tym zagraniu w końcówce seta zdominowała rywalkę. Najlepsza nasza tenisistka w żaden sposób nie zdradzał oznak niepokoju.
Sytuacja szybko więc wróciła do normy. Od stanu 1:3 raszynianka w trzech kolejnych gemach straciła tylko jeden punkt. Pierwszy set zakończył się wynikiem 6:4 dla Świątek po niespełna 40 minutach. To prowadzenie dał reprezentantce Polski - spokój, świetny return, dobry serwis w najważniejszych momentach.
Czytaj więcej
Polki w piątek i sobotę grają ze Szwajcarią w Billie Jean King Cup. Do kadry wróciła Iga Świątek, co oznacza, że o awans do finału będzie łatwiej.