Od 1974 roku nie opuściłem żadnej edycji dwóch turniejów –
Roland Garros i Monte Carlo. Nie uczestniczyłem tylko w edycjach podczas
pandemii. Wtedy rozgrywane były bez publiczności. Kiedyś tam grałem, teraz
oglądam te turnieje jako kibic i żyję w rytmie kibica. Wychodzę z domu o 10
rano, wracam późnym wieczorem. Jako zawodnik był trening, przerwa i mecz. Kibic
dużo więcej czasu poświęca tenisowi. W Monte Carlo na korty nigdy nie jeżdżę
samochodem, spaceruję tam i chłonę atmosferę tego miejsca.
W 1976 roku w Monte
Carlo jedyny raz w karierze pokonał pan Bjoerna Borga. Potem był, niestety
przegrany, finał z Guillermo Villasem.
W książce, którą wydam w maju „Wojtek. Gem, set, życie” wspominam
o tym, że pokonanie Borga w Monte Carlo było jednym z moich największych
sukcesów. Bjoern przez całą karierę przegrał w tym miejscu niewiele meczów. Odniosłem
z nim zwycięstwo w ćwierćfinale. Nie było tak, że przyleciał ze Stanów
Zjednoczonych i zagrał prosto z samolotu. Nie wiem jakim cudem mi się to udało,
ale zrobiłem to, grając skrótami, często atakując. Za równe cenne uważam
zwycięstwa z Jimmy Connorsem w Filadelfii i z Johnem McEnroe w Kolonii. Connors
był wtedy światową jedynką. Natomiast w Monte Carlo w finale z Villasem nie
miałem żadnych szans. Padał lekki deszczyk, mżyło i te warunki pozbawiły mnie
możliwości ataku, a Guillerme był trochę Rafaelem Nadalem ówczesnych czasów.
Bardzo trudno było pokonać Argentyńczyka na korcie ziemnym. Ale to był finał
turnieju, który odpowiadał rangą dzisiejszemu ATP Masters 1000. Występ Polaka
na tym poziomie był wówczas wielkim wydarzeniem.
Hubert Hurkacz ma
szansę, aby powtórzyć pana osiągnięcie sprzed 48 lat?
Dobrze, że rozgrywa turniej w Estoril. Ogra się na mączce i
bardzo dobrze się przygotuje do Monte Carlo (rozmowa była przeprowadzona przed
finałem w Estoril – przyp. red.). Od lat panuje opinia, że Hubert nie radzi
sobie na tej nawierzchni. Ale on przecież wychował się na kortach ziemnych.
Fenomenalnie się ślizga, jest regularny, jedną jego małą wadą jest to, że gra
płasko z obu stron. Zagranie płaskie z backhandu można zaakceptować, ale to, że
nie używa top spinu z forhendu stawia go w trudniejszej pozycji wobec tych,
którzy grają z rotacją. Wtedy piłka przelatuje wyżej nad siatką i na kortach
ziemnych jest to skuteczniejsze zagranie. Proszę jednak pamiętać o tym, że
organizatorzy cały czas pracują nad tym, żeby przyśpieszyć korty ziemne. Nie
chcą mieć nudnych wymian. Rakiety są szybsze, a piłki lżejsze. Tenis stał się
bardziej fizyczny, więc punkty zdobywa szybciej na korcie ziemnym niż za moich
czasów. Wtedy to była męczarnia, a rozgrywanie punktów trwało po kilka minut. Już
od dawna uważam, że nie ma żadnego powodu, by Hubert nie osiągał sukcesów na
kortach ziemnych. Dwa lata temu był o krok od półfinału w Monte Carlo. Przegrał
o włos z Grigorem Dimitrowem. To był znakomity mecz. Miał jeszcze kilka takich
dobrych pojedynków na mączce, nawet jeśli je przegrywał. Teraz udanie rozpoczął
sezon na mączce w Estoril.
Rewelacją tego sezonu
jest Jannik Sinner. Awansował na drugie miejsce w rankingu ATP, wygrał
Australian Open, poniósł tylko jedną porażkę w 23 meczach, z Carlosem Alcarazem
w Indian Wells. Czego można się spodziewać po Włochu w Monte Carlo? Wygra
czwarty turniej w 2024 roku?