Kamil Majchrzak: Zaczynam zupełnie nowy mecz

– Będę musiał dużo wygrywać, parę razy się pewnie potknę. Czeka mnie wyboista droga – zapowiada w rozmowie z „Rz” tenisista Kamil Majchrzak, który w styczniu wraca na kort po zawieszeniu za złamanie przepisów antydopingowych.

Publikacja: 14.12.2023 03:00

Kamil Majchrzak: Zaczynam zupełnie nowy mecz

Foto: Yuichi YAMAZAKI/AFP

Polubił pan znów tenis?

Przeprosiliśmy się. Jestem na finalnym etapie przygotowań. Czuję się podekscytowany tym, że wracam na kort, do rywalizacji. Nie mogę się doczekać.

Czytaj więcej

Surowa kara bez zbrodni. Kamil Majchrzak wraca do tenisa

Kamil Majchrzak: Jak głowa ruszyła, to fizycznie już było łatwiej

Co było najtrudniejsze w czasie pana kary zawieszenia: znieść to psychicznie czy – teraz – wrócić do fizycznej i tenisowej formy?

Najtrudniej było się zmotywować do czegokolwiek wtedy, gdy nie została ogłoszona decyzja w sprawie mojej dyskwalifikacji. Nie wiedziałem, czy to będzie 13, czy 18 miesięcy, a może cztery lata. Nie trenowałem regularnie, nie było celu. Prowadziłem raczej stacjonarny tryb życia. Od czasu do czasu się ruszałem. Kiedy już poznałem datę powrotu, to z trenerami mogliśmy zaplanować plan przygotowań. Czasu mieliśmy dużo, więcej, niż ma z reguły tenisista, bo sezon normalnie trwa 11 miesięcy. Był czas, aby popracować nad pewnymi elementami technicznymi czy fizycznie. Od końca sierpnia jestem w ciągłym treningu. Jak głowa ruszyła, to fizycznie już było łatwiej. Teraz czuwają nade mną trenerzy. Mamy plan i przygotowujemy się pod konkretne cele.

Mógł pan trenować w okresie zawieszenia?

Na dwa miesiące przed upływem terminu zawieszenia mogłem już trenować normalnie, nie mogłem być jedynie obecny na turniejach. Wziąłem udział w zgrupowaniu kadry na początku grudnia.

Ile musiał pan schudnąć?

Najwięcej miałem plus 6,5 kilograma. Pozbyłem się już nadmiarowego bagażu.

Czytaj więcej

Kamil Majchrzak z końcem roku wraca do gry

Zmienił pan coś w swoim sztabie szkoleniowym?

Nie. Moim trenerem tenisowym jest Marcel du Coudray, a przygotowania fizycznego – Sławomir Fotek. Fizjoterapeutą jest Aleksander Trzciński, pracujący z kadrą, oraz moja żona Marta. Dobrze jest mieć w domu kogoś, kto dba o moje ciało pod względem prewencji urazów. Ze sparingpartnerami miałem ostatnio kłopot, bo często nasi czołowi zawodnicy grali w turniejach. Jeżeli ktoś był na miejscu, umawialiśmy się na grę. Grałem najczęściej z Maksem Kaśnikowskim i Jankiem Zielińskim.

Kamil Majchrzak: Dzięki psychologowi wyszedłem zdecydowanie silniejszy

A psycholog?

Współpracuję z psychologiem od lata ubiegłego roku. Zaczęliśmy więc, zanim ta sprawa się rozpoczęła. Potem, kiedy to wszystko się stało, praca była zupełnie inna – potrzebowałem wsparcia mentalnego innego rodzaju. Jestem bardzo zadowolony. Myślę, że również dzięki psychologowi z całego tego zamieszania wyszedłem jako człowiek zdecydowanie silniejszy.

Wsparł też pana kapitan polskiej kadry Mariusz Fyrstenberg. Już w sierpniu zapowiedział, że powoła pana na zgrupowanie reprezentacji w Pucharze Davisa…

To był dla mnie ważny moment. Wzruszający. Poczułem, że wracam i znów należę do środowiska. Zawsze podkreślałem, że jeżeli kapitan powoła mnie na mecz reprezentacji, to z dumą polecę nawet na drugi koniec świata. Teraz wiem, że sytuacja jest wyjątkowa. Nie wiadomo, jakim będę zawodnikiem, jaki poziom będę prezentował. Nie oduczyłem się grania, miałem dużo czasu, aby przygotować się fizycznie, tenisowo oraz mentalnie, ale brakuje mi praktyki meczowej. 13 miesięcy przerwy to długi okres. Nie wiadomo, czego się po mnie spodziewać. Jeśli kapitan zdecyduje się mnie powołać na mecz z Uzbekistanem (w lutym 2024 roku – przyp. red.), to dam z siebie wszystko i będę szczęśliwy.

Czytaj więcej

Kamil Majchrzak ma dopingowy problem

Jakie efekty pracy na korcie dziś pan widzi?

Czuje się dobrze, coraz lepiej, mam już nawet dość treningów, bo tak bardzo chciałbym się sprawdzić. Pojawiają się nawet nerwy, pewnie wynikające z dużego zmęczenia. Niecierpliwię się, żeby wyjść na kort i zagrać o punkty. Trzeba złapać świeżość, bo starty już niedługo. Wydaje się, że wykonaliśmy kawał porządnej roboty, fizycznie chyba jestem lepszy niż przed zawieszeniem. Tenisowo pracujemy nad elementami, które pozwolą mi się poprawić. Teraz trzeba to poskładać.

Kamil Majchrzak: Turnieje ITF są „tenisowym piekiełkiem”.

Zaczyna pan od zera: bez punktów i pozycji w rankingu. Gdzie oraz kiedy przystąpi pan do odbudowywania tenisowej pozycji?

W pierwszych dwóch tygodniach roku wystąpię w turniejach najniższej rangi, czyli ITF Futures w Monastyrze. Stało się tak dzięki uprzejmości organizatorów, którzy dali mi „dziką kartę”. Później wszystko zależy od wyników pierwszych startów i tego, jak będzie się kształtował mój ranking.

Czy czuje się pan jak ten 18-latek, który w ITF Futures w Bydgoszczy zdobywał pierwsze punkty w rankingu, pokonując m.in. Grzegorza Panfila?

Będę musiał znowu pokonać drogę, którą przeszedłem jako nastolatek. Turnieje ITF są „tenisowym piekiełkiem”. Trudno porównywać jednak to, co się działo dziesięć lat temu, z tym, co jest teraz. Poziom tenisa się podnosi. Na pewno nie czeka mnie spacerek. Nie mówię o powrocie do pierwszej setki, ale nawet o drodze do turniejów rangi challenger. Będę musiał dużo wygrywać, parę razy się pewnie potknę. To wyboista droga. Mógłbym snuć plany, ale faktyczne zadanie to rozegranie kilku meczów, by dowiedzieć się, od czego zaczynam. Wiem, do czego dążę, ale na razie nie mogę określić punktu startowego.

Czym się charakteryzuje „tenisowe piekiełko”?

Jeżdżąc na te turnieje, nie zarabia się. Pula nagród jest niska. Za wszystko płaci zawodnik: przelot, wyżywienie, hotel, naciąganie rakiet. Organizacja też nie stoi na wysokim poziomie. Są problemy z zarezerwowaniem kortu na treningi czy ze znalezieniem piłek, którymi później się gra w turnieju.

Rywale oszukują?

Na turniejach rangi challenger jest jeden stołkowy i minimum dwóch liniowych, a w ITF-ach nie ma sędziów liniowych, tylko stołkowy. Tak: sędzia może się oczywiście pomylić.

Jaki jest więc pana cel na koniec sezonu 2024?

O pierwszą dwusetkę łatwo nie będzie. Taka pozycja wymaga dobrego grania oraz startu w turniejach wyższej rangi, czyli challengerach. Najpierw trzeba się do nich dostać. Chciałbym zdążyć na eliminacje US Open, a gwarancję daje tu miejsce w okolicach 220–230 rankingu ATP. Patrząc realnie: chciałbym osiągnąć Top 200 na koniec sezonu i rozpocząć rok 2025 eliminacjami Australian Open.

Czy w walce o swoje dobre imię oraz udowodnienie, że nie brał pan świadomie zakazanych środków, rozegrał pan już wszystkie sety?

Obroniłem się, wyszedłem z twarzą i zrobiłem wszystko, co możliwe. Przede wszystkim przekonałem ITIA (International Tennis Integrity Agency – Międzynarodowa Agencja ds. Uczciwości w Tenisie), że to, co się stało, było z mojej strony nieświadome, że nie oszukiwałem. Mam to za sobą, oczyściłem swoje imię. Wygrałem ten mecz. Teraz rozpoczynam nowy.

Polubił pan znów tenis?

Przeprosiliśmy się. Jestem na finalnym etapie przygotowań. Czuję się podekscytowany tym, że wracam na kort, do rywalizacji. Nie mogę się doczekać.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Rafael Nadal w 1/8 finału ATP Madryt. Niezniszczalny Hiszpan znowu może marzyć
Tenis
Co za mecz w Madrycie! Iga Świątek dała popis tenisa i zagra w ćwierćfinale
Tenis
Iga Świątek – Sara Sorribes Tormo. Kim jest rywalka Polki?
Tenis
Hubert Hurkacz w czwartej rundzie w Madrycie. Polak poczuł się pewnie na ziemi
Tenis
Zendaya w „Challengers”. Być jak Iga Świątek i Coco Gauff
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?