Zaczyna pan od zera: bez punktów i pozycji w rankingu. Gdzie oraz kiedy przystąpi pan do odbudowywania tenisowej pozycji?

W pierwszych dwóch tygodniach roku wystąpię w turniejach najniższej rangi, czyli ITF Futures w Monastyrze. Stało się tak dzięki uprzejmości organizatorów, którzy dało mi „dziką kartę”. Później wszystko zależy od wyników pierwszych startów i tego, jak będzie się kształtował mój ranking.

Czy czuje się pan jak ten 18-latek, który w ITF Futures w Bydgoszczy zdobywał pierwsze punkty w rankingu, pokonując m.in. Grzegorza Panfila?

Będę musiał znowu pokonać drogę, którą przeszedłem jako nastolatek. Turnieje ITF są „tenisowym piekiełkiem”. Trudno porównywać jednak to, co się działo dziesięć lat temu, z tym, co teraz. Poziom tenisa się podnosi. Na pewno nie czeka mnie spacerek. Nie mówię o powrocie do pierwszej „setki”, ale nawet o drodze do turniejów rangi challenge. Będę musiał dużo wygrywać, parę razy się pewnie potknę. To wyboista droga. Mógłbym snuć plany, ale faktyczne zadanie to rozegranie kilku meczów, by dowiedzieć się, od czego zaczynam.

Czytaj więcej

Iga Świątek: Pragnienie zwycięstwa mam we krwi

Jaki jest pana cel na koniec sezonu 2024?

O pierwszą „dwusetkę” łatwo nie będzie. Taka pozycja wymaga dobrego grania oraz startu w turniejach wyższej rangi, czyli challengerach. Najpierw trzeba się do nich dostać. Chciałbym zdążyć na eliminacje US Open, a gwarancję daje tu miejsce w okolicach 220-230 rankingu ATP. Patrząc realnie: chciałbym osiągnąć Top 200 na koniec sezonu i rozpocząć rok 2025 eliminacjami Australian Open.

Cała rozmowa w piątek na rp.pl/sport i w wydaniu papierowym.