Jak dużym wyzwaniem jest oddzielenie w tej relacji życia prywatnego od zawodowego?
Pracujemy od czterech lat i mamy jasno wyznaczone granice – od tego zaczynam każdy proces w mojej pracy. Wyznaczamy standardy oraz reguły. Dotyczą one tego, czym, w jakim zakresie i jak się dzielimy. Oczywiście – w sporcie na najwyższym poziomie ludzie często spędzają ze sobą nawet po 280–300 dni w roku i wówczas nie sposób być dla siebie obcym. Mieszkamy przecież w tych samych hotelach, spotykamy na śniadaniach, nasze życia do pewnego stopnia się przenikają. Najlepsze teamy budują w ten sposób swoją siłę, co jest istotne zwłaszcza w tenisie, czyli sporcie osamotniającym, ale z punktu widzenia mojej profesji bardzo ważne jest trzymanie się granic.
Możemy się lubić, ale nigdy nie będziemy przyjaciółmi?
Możemy spędzać razem 24 godziny na dobę, ale to nie oznacza, że stajemy się przyjaciółmi. Nie rozmawiamy o wszystkim, nie podejmujemy wspólnie pewnych aktywności. Zawodnik nigdy nie będzie kolegą psychologa.
Największe gwiazdy coraz odważniej i częściej mówią o swoich zmaganiach z problemami dotyczącymi zdrowia psychicznego. To dowód, że zmienili się sportowcy czy sport?
Zmienił się świat. Coraz więcej mówimy dziś przecież o zdrowiu psychicznym, zaburzenia nastroju stają się chorobami cywilizacyjnymi. Wymagania współczesnego świata często dociskają nas do ściany. Zmienił się sport, a więc oczywiście także ludzie, którzy go uprawiają. Prawie nikt już dziś nie mówi, że psycholog miesza w głowie zawodnikowi. Perspektywa się zmienia i będzie ewoluowała.
Sięganie do psychologii to także szukanie sposobu na przewagę. Czy to efekt skrajnej profesjonalizacji sportu na najwyższym poziomie?
Doszliśmy do punktu, w którym pod względem fizycznym, regeneracyjnym, dietetycznym czy po prostu sportowym jesteśmy bardzo zaawansowani, więc coraz częściej zaczynamy się skupiać na elemencie najmniej mierzalnym, jakim jest przygotowanie mentalne. Wielu sportowców szuka w nim przewag konkurencyjnych. Nałożył się na tę tendencję także nasz model funkcjonowania w społeczeństwie. Istotnym czynnikiem była chociażby pandemia, która stała się katalizatorem procesu przemian w zakresie dbania o zdrowie psychiczne.
Słysząc zawodowego sportowca mówiącego, że psychologowie są dla słabych, dla tych, którzy sobie nie radzą, jest pani zaskoczona czy rozczarowana?
To papierek lakmusowy, który pokazuje stan rzeczy oraz to, jak wiele pracy wciąż przed nami. Każdy ma prawo do własnego zdania, ale niektóre wypowiedzi są szkodliwe społecznie i sprawiają, że w poziomie edukacji psychospołecznej robimy krok w tył. Nie jestem ani rozczarowana, ani zaskoczona, ale bywa, że czuję się bezsilna – to pewnie sporo mówi o mnie, a nie o świecie. Z drugiej strony dostrzegam coraz większą liczbę sportowców, rodziców, trenerów, sędziów, menedżerów oraz osób zarządzających organizacjami sportowymi, którzy dysponują coraz wyższym poziomem świadomości. A to najważniejsze. Myślę, że czas też intensywnie budować tę świadomość u kibiców.