Oglądanie pięciosetowego zwycięstwa Huberta Hurkacza z rywalem, który nigdy nie zagrał w drugiej rundzie żadnego turnieju wielkoszlemowego i na pewno nie będzie następcą Rogera Federera, łatwym zadaniem nie było, chociaż na brak emocji narzekać nie można.
Najgorszy, z polskiego punktu widzenia, był sam początek, pierwszy gem, pierwsze gładkie przełamie podania Polaka, pierwszy set wygrany przez Szwajcara dzięki temu przełamaniu. Kto liczył, że to tylko długi rozbieg do zwykłej, dynamicznej gry Huberta, musiał mieć sporą cierpliwość. Hurkacz niepewnie przebijał piłki, popełniał mnóstwo błędów, dawał leworęcznemu rywalowi naręcza prezentów, z których trudno było nie korzystać.
Czytaj więcej
Hubert Hurkacz miał piłkę meczową z Carlosem Alcarazem, lecz przegrał półfinał z Hiszpanem 6:3, 6:7 (4-7), 3:6. W finałach turnieju Western & Southern Open zagrają Alcaraz i Novak Djoković oraz Coco Gauff i Karolina Muchova.
Po dwóch godzinach na tablicy wyników stało: 6:4, 7:5 dla Hueslera, publiczność, trochę zdezorientowana, zaczęła wspierać Polaka, bo jego rozkojarzenia trudno było nie zauważyć, trudniej zrozumieć. Trzeci set też z początku wyglądał podobnie: wyrównana gra, niewiele precyzji z polskiej strony, nawet serwis nie pomagał w kłopotliwych chwilach.
Zwrot nastąpił jednak we właściwym momencie: Szwajcar prowadził 6:4, 7:5, 5:4 i serwował. Przy jego 1,96 m wzrostu i dotychczasowej dość solidnej grze wydawało się, że zrobi swoje i wygra, ale kontry Hubiego wreszcie zaczęły działać, wyraźnie rozdrażniony Polak kilka razy zaryzykował i już po czterech piłkach był remis 5:5.