Oglądanie pięciosetowego zwycięstwa Huberta Hurkacza z rywalem, który nigdy nie zagrał w drugiej rundzie żadnego turnieju wielkoszlemowego i na pewno nie będzie następcą Rogera Federera, łatwym zadaniem nie było, chociaż na brak emocji narzekać nie można.
Najgorszy, z polskiego punktu widzenia, był sam początek, pierwszy gem, pierwsze gładkie przełamie podania Polaka, pierwszy set wygrany przez Szwajcara dzięki temu przełamaniu. Kto liczył, że to tylko długi rozbieg do zwykłej, dynamicznej gry Huberta, musiał mieć sporą cierpliwość. Hurkacz niepewnie przebijał piłki, popełniał mnóstwo błędów, dawał leworęcznemu rywalowi naręcza prezentów, z których trudno było nie korzystać.