Porażka Sabalenki to jest sensacja, choć może nie taka wielka, jeśli przypomnieć, że Kenin była trzy lata temu mistrzynią Australian Open, potem zaś grała z Igą w finale Roland Garros. Jednak od tamtych dni minęło sporo czasu, Amerykanka (z rosyjskich rodziców) od dawna nie odnosiła sukcesów, równie długo nie pamiętano, by pokonała jakąkolwiek tenisistkę z pierwszej dziesiątki rankingu WTA – ostatni raz udała się jej taka sztuka w 2019 roku w Melbourne, gdy zwyciężyła Ashleigh Barty.
W Rzymie Sofia Kenin startowała jako 134. na świecie, wygrała z nr 2 w godzinę i 38 minut. Kluczowym momentem meczu wydaje się tie-break pierwszego seta, w którym Amerykanka objęła prowadzenie 3-0 i nie oddała tej przewagi do końca. Sabalenka popełniała liczne błędy, przypominała siebie sprzed kilkunastu miesięcy, gdy potęga serwisu i forhendu zupełnie nie szły w parze ze stabilnością odbić.
Czytaj więcej
Wyczekiwany finał Iga Świątek – Aryna Sabalenka zakończył się zwycięstwem Białorusinki 6:3, 3:6, 6:3. W Stuttgarcie lepsza była Polka, w Madrycie jej rywalka, lecz ciąg dalszy nastąpi – w Rzymie lub Paryżu
W drugim secie Kenin objęła prowadzenie 4:2 i od tej chwili odnalazła już prostą drogę do wygranej. – Aryna miała świetne wyniki, świetny rok, czułam się po prostu słabsza, ale przed meczem wcale nie odczuwałam dużej presji. Próbowałem to wykorzystać, grać po swojemu, podnieść maksymalnie poziom gry – mówiła Sofia. Wygrała z Sabalenką pierwszy raz, dopiero gdy spotkały się na kortach ziemnych.
Dla Aryny Sabalenki wczesna porażka w Rzymie to w tym sezonie sprawa niezwykła, tak szybko w tym roku nie wyjechała z żadnego turnieju. Przyjechała do Włoch jako mistrzyni z Madrytu, ta, która potrafiła pokonać Igę Świątek i wygrać najwięcej meczów. Wpadka nie przekreśla jej osiągnięć, ale pytania o umiejętność dłuższego utrzymania formy zapewne wrócą. Pościg za Igą rankingu WTA też został znacznie utrudniony, a jeśli Polka wygra w Rzymie, to niezależnie od wyniku w Paryżu pozostanie po Wielkim Szlemie liderką klasyfikacji światowej.