Trzeba oddać Sabalence, że uspokoiła gorącą głowę na tyle, by na szybkiej nawierzchni kortu im. Manolo Santany w Magicznym Pudełku odnieść znaczące zwycięstwo 6:3, 3:6, 6:3. Po raz pierwszy, po 13 dniach od porażki w Stuttgarcie, pokonała Polkę na kortach ziemnych, po raz drugi zwyciężyła w turnieju z cyklu WTA 1000 w stolicy Hiszpanii i po raz 13. wygrała turniej WTA. Świątek wreszcie wyrosła prawdziwa rywalka.
Pozostaną z tego meczu w pamięci nie tylko serwisy Białorusinki, po których piłka leciała z prędkością powyżej 190 km/godz., i nie tylko jej płasko bite forhendy, po których nawet Polka czasem nie mogła zdążyć do piłki, ale też zmienne fazy każdego seta, wybijane rytmem wygrywanych po trzy gemy serii, a także trzy piłki meczowe obronione przez naszą tenisistkę.
Czytaj więcej
Wyczekiwany finał Iga Świątek – Aryna Sabalenka zakończył się zwycięstwem Białorusinki 6:3, 3:6,...
Wysokość sprzyjała rywalce
Iga grała dobrze – to bezsporny fakt. Świetnie poruszała się po korcie, nadążała z wieloma akcjami obronnymi, kontrowała, sama próbowała ataków. Zrobiła wiele, by docenić jej taktyczne i techniczne umiejętności gry na czerwonej mączce, nawet jeśli tę mączkę wysypano i ubito na wysokości 657 m n.p.m., co nieco bardziej sprzyjało rywalce.
Sabalenka, grająca wciąż dość prosto, ale wreszcie skutecznie, może mówić o przełomie – wygrywa już na kortach twardych i ziemnych, ma na koncie pierwszy tytuł Wielkiego Szlema. Białorusinka z siedmiu tegorocznych turniejów w pięciu doszła do finału, a w trzech była najlepsza. Wszystko w wieku 25 lat. Żartowała w Madrycie, że to dzięki doskonałemu tortowi, jaki w piątek na 25. urodziny dostała od organizatorów, choć wcześniej zauważyła, że był mniejszy od tego, który otrzymał Carlos Alcaraz. Dodała też, że cieszy się, iż raczej nie zanudziła widzów akcjami finału. Bez żartów trzeba napisać: wygrać dwa razy turniej w Madrycie potrafią nieliczne, wcześniej zrobiły to jedynie Simona Halep, Serena Williams i Petra Kvitova.