Ciekawszy był mecz Greka z Rosjaninem, przede wszystkim dlatego, że przewaga Stefanosa Tsitsipasa nie była aż tak wielka, by łatwo przewidzieć rozstrzygnięcie. Grek wygrał 7:6 (7-2), 6:4, 6:7 (6-8), 6:3, nie dając rywalowi wielu chwil na złapanie oddechu, dopiero w zaciętym tie-breaku trzeciego seta kilka desperackich akcji Chaczanowa dało mu przedłużenie marzeń o finale.
Chwilę później nieco nerwowy Tsitsipas prowadził jednak już 3:0 i z taką przewagą rywal sobie nie poradził. Oznacza to, że grecki tenisista zagra po raz drugi w finale Wielkiego Szlema (pierwszy był w Paryżu 2021 roku, tam w pięciu setach przegrał z Djokoviciem) i powiększył szansę zostania liderem rankingu światowego.
Czytaj więcej
Magda Linette opuszcza Melbourne po półfinale, w którym najwięcej znaczyła moc Aryny Sabalenki. Polskie emocje, dzięki Janowi Zielińskiemu w deblu, jeszcze trwają.
Serb wygrał z Paulem 7:5, 6:1, 6:2 mając raz dość długi okres spadku koncentracji w pierwszym secie. Prowadził w nim 5:1, lecz przegrał cztery kolejne gemy, co pozwoliło ambitnemu Amerykaninowi na wiarę, że ma jakieś szanse na dobry wynik. Novak szybko wyprowadził go z błędu, przyspieszył prezentując (mimo rozległego bandaża na lewym udzie) znakomitą formę, od kondycyjnej po techniczną i taktyczną.
Po niepewnym starcie, gemy dla Serba pojawiały się już bardzo szybko, końcowy wynik to 7:5, 6:1, 6:2. Mecz o puchar, tytuł i prawie 3 mln dolarów australijskich będzie miał dla Djokovicia znaczny ciężar – sukces dałby mu 10 zwycięstwo w Melbourne, 22 tytuł wielkoszlemowy (tyle samo, ile ma Rafael Nadal) oraz powrót na pierwsze miejsce rankingu ATP, gdyż finał ze Stefanosem Tsitsiopasem wyłoni tego, który zastąpi Carlosa Alcaraza.