Rzeczpospolita: Jak się czuje bark?
Agnieszka Radwańska: Lepiej. Dwa tygodnie przerwy bardzo dobrze mu zrobiły, ale korty ziemne na pewno mu nie pomogą. W grze na mączce jest dużo szarpania, dziwnych uderzeń, które od razu idą w bark, w przedramię i w dłoń. Dziś jest dobrze, ale podejrzewam, że po jednym, dwóch meczach będzie gorzej. Plastry pojawią się wcześniej czy później, bo moja tenisowa wiosna musi boleć. 27 lat to na korcie już wiek raczej zaawansowany, chociaż ostatnio wiele tenisistek największe sukcesy odnosiło dopiero około trzydziestki. Mam więc nadzieję, że zdążę zrobić coś, czego jeszcze nie zrobiłam.
Od kilku tygodni zamienia się pani z Andżeliką Kerber drugim i trzecim miejscem w rankingu. Czy jest szansa, by wyprzedzić Serenę Williams?
Gdyby zsumować nasze punkty, to już dawno byśmy to zrobiły. Szansa oczywiście jest, choć chyba jeszcze nie teraz.
Do US Open włącznie Serena Williams ma do obrony mnóstwo rankingowych punktów. Teoretycznie cztery, może nawet pięć zawodniczek ma szansę zostać numerem 1 na koniec sezonu. Czy chodzi to pani po głowie?